Starcie Rakowa z Pogonią miało pierwotnie odbyć się 21 sierpnia. Klub z Częstochowy poprosił jednak o przełożenie spotkania w związku z występami w eliminacjach Ligi Konferencji Europy. W IV rundzie "Medaliki" - w dramatycznych okolicznościach - odpadły po porażce ze Slavią Praga i teraz mogą skupić się już na rywalizacji krajowej. Potyczka na stadionie przy ulicy Limanowskiego miała duży ciężar gatunkowy - zwycięstwo pozwoliłoby Pogoni zrównać się punktami z liderującą Wisłą Płock. Raków miał jednak inne plany względem tej konfrontacji i nie zamierzał pozwolić "Portowcom" odskoczyć w tabeli. Podopieczni Marka Papszuna zaczęli spotkania spokojnie i analitycznie. Początkowy fragment meczu nie pozwalał zapomnieć o jego stawce. Częstochowianie badali szczecinian - i wzajemnie - spokojnie przechodząc do fazy ofensywnej. Groźnie zrobiło się w 8. minucie, kiedy przez defensywę gości przedarł się Vladislavs Gutkovskis. Łotysz próbował samodzielnie finalizować akcję, ignorując przy tym obecność w polu karnym Iviego Lopeza. Hiszpan liczył na podanie, którego jednak się nie doczekał. Rozłożył więc tylko bezradnie ręce, podczas gdy obrońcy Pogoni przybili sobie piątki, ciesząc się z zażegnania niebezpieczeństwa. Chwilę później strzał z woleja oddał kapitan "Portowców", Damian Dąbrowski. Defensywny pomocnik najwyraźniej rozochocił się po ostatniej pięknej bramce (pierwszej zdobytej przez siebie z gry od ponad pięciu lat w Ekstraklasie) i chciał ponownie wpisać się do meczowego protokołu. Tym razem bramkarz wyłapał jednak piłkę. Jak okazało się kilkadziesiąt minut później - było to jedyne celne uderzenie gości w pierwszej połowie. Rakowowi również brakowało konkretów w polu karnym Stipicy. - Widać, że to ważny mecz i obie drużyny podchodzą do siebie z respektem - powiedział w przerwie w rozmowie z Canal+ Bartosz Nowak i trudno mu odmówić słuszności. Raków Częstochowa - Pogoń Szczecin: Mateusz Wdowiak bohaterem Podobnie jak w meczu kwietniowym (Raków wygrał w Szczecinie 2:1, choć Pogoń jako pierwsza wyszła na prowadzenie) Marek Papszun zdecydował się na zmianę już przed rozpoczęciem drugiej połowy. Na boisku pojawił się Mateusz Wdowiak, który zluzował Bogdana Racovitana. Szkoleniowiec częstochowian trafił w dziesiątkę - 10 (nomen omen) minut po wejściu na plac gry Wdowiak otworzył wynik, wykorzystując doskonałe dośrodkowanie Bartosza Nowaka. Strata bramka jakoby ożywiła piłkarzy z Pomorza Zachodniego, którzy nagle przypomnieli sobie, że potrafią i lubią grać ofensywnie. Wyścigi z Franem Tudorem na lewej flance organizował Kamil Grosicki, a swojej klepki w polu karnym szukał Pontus Almqvist. Gospodarze nie są jednak zespołem, który zwykł pozwalać rywalom spychać się na dłużej do obrony. Po kilku z rzędu atakach przyjezdnych, to znów kapela Papszuna przejęła inicjatywę. Na szczególne wyróżnienie zasłużyli Wdowiak i Lopez, którzy sprawdzili czujność Stipicy. Na szczęście dla Pogoni po kilku słabszych tygodniach chorwacki bramkarz przypomniał sobie, na czym polega jego fach i ratował kolegów z opałów. W końcówce spotkania "Medaliki" skupiły się na obronie wyniku. "Portowcom" zabrakło pomysłu na sforsowanie defensywy rywali, tym samym zanotowali drugą porażkę w tym sezonie. Raków Częstochowa - Pogoń Szczecin 1:0 (0:0) Gol: 1:0 Mateusz Wdowiak 55'