Pogoń Szczecin jako ostatnia z polskich pucharowiczów poznała rywala w drugiej rundzie eliminacji Ligi Konferencji Europy. Podczas czerwcowego losowania "Portowcy" trafili na zwycięzcę pary Linfield FC - KF Vllaznia, co oznaczało, że musieli oni czekać do zakończenia dwumeczu pomiędzy tymi drużynami. Przed tygodniem okazało się, że "Duma Pomorza" zagra z ekipą z Irlandii Północnej. Kibice Pogoni nie mogli wejść na stadion. Irlandczycy byli nieprzejednani Patrząc na wycenę kadr, a także ranking ELO - Pogoń jawiła się jako zdecydowany faworyt tego starcia. Z drugiej jednak strony pamiętać należy, że szczecinianie ani razu w swojej historii nie wygrali wyjazdowego meczu w europejskich pucharach (pomijając Pucharu Intertoto, którego do swoich danych nie włączają również statystycy piłkarscy). Do tej pory mieli natomiast sześć takich prób. Poza tym Linfield to rekordzista świata pod względem liczby mistrzowskich tytułów. Na krajowym podwórku "The Blues" byli bezkonkurencyjni aż 56 razy. Żaden inny klub nie może się z nimi równać. Pogoń Szczecin świetnie weszła w mecz z Linfield - powiedział dobę przed pierwszym gwizdkiem Jens Gustafsson. Początek starcia wskazywał na to, że jego podopieczni spełnią życzenie szkoleniowca. Odważnie weszli bowiem w mecz i wyraźnie nie chcieli czekać na to, aż rywale podyktują im warunki. Woleli zrobić to sami. W 13. minucie wysiłki "Portowców" zostały nagrodzone. W pole karne wpadł rozpędzony Luka Zahović, a Matthew Clarke powalił go na murawę. Sędzia nie miał wątpliwości i wskazał na 11. metr. Wykonanie stałego fragmentu gry wziął na siebie Kamil Grosicki i z olimpijskim spokojem posłał piłkę do bramki. Kamil Grosicki stoi przed ważnym zadaniem. Może liczyć na wyjątkowe wsparcie Pogoń miała swój wynik, ale wraz z upływem kolejnych minut miejscowi niebezpiecznie przejmowali inicjatywę. Szczecinianie oddawali przeciwnikom zbyt wiele pola, a piłka cyrkulowała coraz bliżej bramki Dantego Stipicy. Z chwilowego letargu swoich kolegów wyrwał nowy nabytek Pogoni, Joao Gamboa. Portugalczyk wykończył centrę Grosickiego z rzutu rożnego i podwyższył wynik na 2:0. Historyczny dzień Pogoni. Czekali prawie 40 lat Od szczecinian można było oczekiwać, że po zmianie stron pójdą za ciosem i dobiją gorzej dysponowanych rywali. Zamiast tego zaliczyli falstart i w 54. minucie stracili bramkę na 2:1. Koszmarny błąd popełnił Stipica, a na listę strzelców wpisał się Daniel Finlayson. Po chwili mógł być już remis, ale tym razem "Portowców" uratowała pozycja spalona zawodnika gospodarzy. Na szczęście okazało się, że były to złe miłego początki. Po chwilowym zaćmieniu drużyna się przebudziła i wróciła do dobrej gry. W 62. minucie gola strzelił Mariusz Malec, a trzy minuty później na 4:1 podwyższył Efthymios Koulouris. To drugi mecz greckiego napastnika w barwach Pogoni i drugi gol. Linfield nie zamierzało się poddać. W 79. minucie Ben Hall zdobył bramkę na 4:2, niwelując nieco straty. Ostatnie słowo należało jednak do Pogoni. W doliczonym czasie gry Mariusz Fornalczyk ustalił wynik na 5:2. Rewanż - za tydzień w Szczecinie. Linfield FC - Pogoń Szczecin 2:4 (0:2) 0:1 Kamil Grosicki 13' (k.) 0:2 Joao Gamboa 39' 1:2 Daniel Finlayson 54' 1:3 Mariusz Malec 62' 1:4 Efthymios Koulouris 65 2:4 Ben Hall 79' 2:5 Mariusz Fornalczyk 90+5' Jakub Żelepień, Interia