Jakub Żelepień, Interia: Przypomnij sobie 93. minutę meczu Rakowa Częstochowa z Pogonią Szczecin. Piotr Parzyszek stanął przed pustą bramką i posłał piłkę w trybuny. Adam Frączczak zamieniłby to na gola? Adam Frączczak, piłkarz Korony Kielce: Trudno powiedzieć. Sytuacja była dość prosta, ale takie często są tak naprawdę najtrudniejsze. Myśli się, że piłka jest już w siatce, a nie zawsze tak to się kończy. Wydaje mi się, że strzeliłbym gola, ale przecież Piotrek też chciał strzelić. Czasem tak bywa. Jak ci się podoba Pogoń w ostatnich tygodniach? Kryzys z przełomu września i października zażegnany już na dobre? - Na to wygląda. Chłopaki grają coraz lepiej, również w ofensywie. W meczu z Rakowem stworzyli wiele fajnych sytuacji. Szkoda jedynie, że nie udało im się przełożyć tego na zwycięstwo. Strata punktowa byłaby jeszcze mniejsza, choć i tak nie jest duża. Nie narzekam jednak, bo grali na wyjeździe z wicemistrzem Polski, więc jeden punkt to dobry dorobek. Od kilku lat w Pogoni powtarza się pewien schemat. Drużyna łapie najlepszą formę między październikiem a grudniem. Wtedy gra najładniej i zdobywa najwięcej punktów. Jesteś w stanie to wytłumaczyć? - Może coś w tym jest, ale nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Nie wiem, czym jest to spowodowane. Natomiast jeśli chodzi o ten sezon, to nawet jeśli teraz wyniki faktycznie są lepsze, to forma zespołu jest raczej stała. Chłopaki punktowali gorzej głównie przez bramki tracone w końcówkach, ale w większości przypadków gra nie była zła. Można tylko gdybać, co byłoby, gdyby Pogoń nie zgubiła tylu "oczek". Pewnie liderowałaby z dużą przewagą. Uważnie przyglądasz się Pogoni, ale kibice w Kielcach chcieliby, abyś i ty pokazywał się na boisku. Co z twoją kontuzją? Na początku miała być mniej groźna, a tymczasem ostatni mecz zagrałeś 22 września. - Zerwałem mięsień czworogłowy i szacowaliśmy, że będę pauzował cztery tygodnie. Po trzech tygodniach wróciłem do treningów, bo wydawało się, że wszystko jest w porządku. Okazało się jednak, że nie jest. Wraz ze sztabem podjęliśmy decyzję, że musimy odczekać sześć tygodni i porządnie mnie wyleczyć. Teraz ten czas dobiega końca i w kolejnym spotkaniu powinienem już być do dyspozycji trenera. Szkoda, że kontuzja przydarzyła się akurat w takim momencie, bo nie mogłem pomóc drużynie, kiedy nie szło. Mam nadzieję, że teraz, kiedy wrócę do gry, wrócimy na zwycięską ścieżkę. Chcemy walczyć o bezpośredni awans. Nowy program zaraz po końcowym gwizdku spotkań Polaków. Interia Sport - Gramy Dalej! Początek w I Lidze miałeś bardzo udany. Według Transfermarktu, w ośmiu meczach zanotowałeś trzy gole i pięć asyst. Nie pomyślałeś sobie ani przez chwilę, że szkoda, że nie poszedłeś do żadnego ekstraklasowego klubu? - Nie, nie pomyślałem. Nie skupiam się na tym, co mogłoby być. Nikt z Ekstraklasy się nie zgłosił, trafiłem do Korony Kielce i jestem z tego zadowolony. To świetny klub, ludzie są naprawdę fajni i będę robił wszystko, żeby zagrać w Ekstraklasie w barwach Korony. I wystąpić na nowym stadionie w Szczecinie. - To jeden z celów. Oby się spełnił. Rozmawiał Jakub Żelepień, Interia