Pogoń Szczecin przechodzi w ostatnich miesiącach transformację. Wiosną zakończyła się blisko pięcioletnia kadencja Kosty Runjaica, który postanowił nie przedłużać swojego kontraktu. Jego miejsce zajął Jens Gustafsson. Zespół pod wodzą Szweda nie zachwyca - ma spore problemy w defensywie, a z przodu opiera się przede wszystkim na wypożyczonym Pontusie Almqviście. Pogoni cały czas brakuje też powtarzalności i stabilizacji formy. W klubie uznano, że należy przeprowadzić zmiany. Jeszcze zanim oficjalnie rozpoczęło się okno transferowe, włodarze "Portowców" potwierdzili dwa ruchy kadrowe. Do zespołu dołączyli Linus Wahlqvist i Leonardo Koutris. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" dyrektor sportowy Dariusz Adamczuk zdradził, że pracuje nad jeszcze jednym wzmocnieniem. Ma być to piłkarz grający na pozycji środkowego obrońcy. - Nastawiliśmy się, że zimą popracujemy nad jakością defensywy. Przez 3-4 lata graliśmy praktycznie tymi samymi zawodnikami, co nieźle wyglądało, ale runda jesienna pokazała, że potrzebujemy przewietrzenia tej formacji. Mamy więc dwóch nowych bocznych obrońców, a w zasadzie trzech, bo już latem za Huberta Matynię przyszedł Leo Borges - tłumaczył szef pionu sportowego. Pogoń Szczecin: Dariusz Adamczuk komentuje okienko transferowe Liczebność kadry pozostaje niezmienna. Dwóch zawodników przyszło, ale dwóch także odeszło. To Jakub Bartkowski, który przeniósł się do Lechii Gdańsk, a także Jean Carlos Silva, którego ściągnął do siebie Raków Częstochowa. - Kuba miał do końca kontraktu już tylko pół roku. Nie jesteśmy klubem, który bezdusznie blokuje zawodnika. Dostał fajną propozycję z Lechii, więc nie robiliśmy problemów, ale też zadbaliśmy o swój interes. Oprócz Linusa mamy Pawła Stolarskiego, więc na prawej obronie jesteśmy zabezpieczeni. Jean Carlos był bardzo szanowany przez drużynę, trenerów, przeze mnie też. Gdy wyciągaliśmy go z Wisły Kraków, wielu pukało się w głowę i pytało, po co go bierzemy. A w tym momencie przenosi się do Rakowa i zapewniam, że odchodzi za całkiem poważne pieniądze - przekonywał Adamczuk. Dyrektor sportowy został dopytany, czy Brazylijczyk z hiszpańskim paszportem miał w kontrakcie klauzulę wykupu. - Nie miał, ale powtarzam, że każdy zawodnik ma swoją transferową cenę. Raków ją z nami wynegocjował, a rozmowy trwały miesiąc i wcale nie przebiegały łatwo. Nie było powodów, by blokować transfer, jeżeli samemu zawodnikowi bardzo zależało. Osobiście wolałem, żeby z nami został, ale Carlos chciał odejść, bo dostał długi, wysoki kontrakt, na dodatek w bardzo dobrym, jak na polskie warunki, klubie. Sam byłem piłkarzem i rozumiem, że zawodnicy grają również po to, by mieć ułatwione życie po zakończeniu kariery - podkreślił Adamczuk. Jakub Żelepień, Interia