Wisła Płock to największe bodaj zaskoczenie początku sezonu. W czterech pierwszych kolejkach "Nafciarze" zanotowali cztery zwycięstwa i do Szczecina przyjechali jako liderzy tabeli. W dodatku w zeszłym sezonie płocczanie dwukrotnie znaleźli patent na "Portowców". Te fakty, połączone ze sobą, pozwalały postawić odważną tezę, że faworytem potyczki byli podopieczni Pavola Stano. Szczecinianie do tej pory wyglądali bowiem nieźle pod względem punktowym, ale bardzo źle, jeśli chodzi o jakość gry. Dość wspomnieć o poprzedniej kolejce, w której Pogoń odniosła zwycięstwo z Wartą Poznań, oddając zaledwie jeden celny strzał na bramkę. Pogoń Szczecin - Wisła Płock: Lider tabeli w opałach Podopieczni Jensa Gustafssona odpadli z eliminacji europejskich pucharów już ponad dwa tygodnie temu, więc wymówki o zmęczeniu i innych priorytetach się skończyły. Początek spotkania wskazywał na to, że "Portowcy" zdali sobie z tego sprawę. Już w trzeciej minucie trójkową akcję przeprowadzili Luis Mata, Sebastian Kowalczyk i Kamil Grosicki. Płaskim strzałem finalizował ją ten ostatni, ale utracie bramki zapobiegł Bartłomiej Gradecki. Chwilę później próbkę swoich możliwości pokazał Luka Zahović, który nękał defensywę gości. Pogoń naciskała i z uporem maniaka dążyła do otwarcia wyniku. W 21. minucie wysiłki "Portowców" zostały nagrodzone. Koronkową akcję zawiązał Sebastian Kowalczyk, który piętą odegrał do wbiegającego w pole karne Jeana Carlosa. Ten spod linii końcowej podał do Mateusza Łęgowskiego, który lekkim strzałem posłał piłkę do siatki. Liderzy z Płocka wyglądali na bezradnych. Pierwszy strzał podopieczni trenera Stano oddali dopiero w 32. minucie, kiedy Rafał Wolski finalizował akcję po rzucie rożnym. Stipica był jednak na miejscu i udanie interweniował. Do końca pierwszej połowy nic się nie zmieniło. Goście mogli się cieszyć, że przegrywają różnicą tylko jednej bramki, gospodarze - gorzko żałować, że nie wykorzystali jeszcze choćby jednej spośród wielu okazji. Rollercoaster w meczu Pogoni z Wisłą Żal stał się tym większy, że tuż po rozpoczęciu drugiej połowy sędzia podyktował rzut karny dla Wisły. Dante Stipica, podczas piąstkowania piłki, trafił w głowę Damiana Michalskiego, a sędzia bez wahania podyktował rzut karny. Piłkę na 11. metrze ustawił Rafał Wolski i choć strzał daleki był od udanego, ostatecznie udało mu się pokonać interweniującego Chorwata. W 48. minucie było więc 1:1 Po wyrównaniu Wisła odzyskała pewność siebie. W kolejnych minutach przyjezdni raz za razem zwiększali ciśnienie obrońcom i kibicom gospodarzy. Blisko gola był Rafał Wolski, a chwilę później w poprzeczkę trafił Kristian Vallo. Druga połowa była dużo bardziej wyrównana niż pierwsza, a gospodarzom ataki nie przychodziły już z taką łatwością. W 76. minucie "Portowcy" wykonywali rzut rożny, który mógł okazać się kluczowy w kontekście całego spotkania. Strzału próbował Konstantinos Triantafyllopoulos, ale zamiast tego dość przypadkowo podał do Luki Zahovicia. Ten urwał się z kolei zza pleców obrońców i z bliska pokonał Gradeckiego. Wydawało się, że Pogoń dowiezie skromne zwycięstwo do samego końca, ale ekipa z Mazowsza udowodniła, że pozycja lidera po czterech kolejkach nie wzięła się z przypadku. W 88. minucie Anton Krywociuk wykorzystał centrę z rzutu rożnego i pokonał Stipicę. W doliczonym czasie gry Pogoń rzuciła wszystkie siły, aby wyrwać komplet punktów. Płocczanie obronili jednak cenny remis i zachowali tytuł niepokonanej drużyny. Pogoń Szczecin - Wisła Płock 2-2 (1-0) Gole: Mateusz Łęgowski 21' Rafał Wolski 48' Luka Zahović 76' Anton Krywociuk 88' Jakub Żelepień, Interia