Skra Częstochowa okupuje ostatnie miejsce na zapleczu PKO Ekstraklasy. Piłkarze spod Jasnej Góry mają dodatkowo utrudnione zadanie, bo nie mogą rozgrywać meczów na własnym obiekcie, który jest remontowany. W konsekwencji, wzorem Rakowa Częstochowa w pierwszych miesiącach po awansie do elity, Skra swoje mecze rozgrywa w Bełchatowie. Stadion świeci więc pustkami, bo na mecze nie udaje się tak dużo osób, jak to miało miejsce w przypadku "Medalików". Najczęściej dominującą grupą są więc kibice gości. Fortuna I liga. Podbeskidzie przegrało ze Skrą Częstochowa, piłkarze zwracają pieniądze kibicom Tak tez było w czasie meczu z Podbeskidziem, mimo że z Bielska-Białej udało się do Bełchatowa 35 osób. Pełna frekwencja na tym spotkaniu wyniosła... 43 osoby. Wyjazdowicze z pewnością liczyli na komplet punktów swojego zespołu, który bardzo by się przydał w kontekście gry o miejsca dające prawo gry w barażach o Ekstraklasę, szczególnie, że Bielszczanie mogli się pochwalić imponującą serią 12 kolejnych meczów bez porażki. Niespodziewanie serię przerwała jednak Skra, dzięki bramce Jakuba Sangowskiego z początku drugiej połowy. Wobec tego z inicjatywą postanowili wyjść piłkarze prowadzeni przez Dariusza Żurawia, a wszystko przekazał Kamil Biliński. Okazja na odkupienie win przyjdzie piłkarzom Podbeskidzia szybko, bo już w piątek 10 marca o 18:00 zagrają u siebie z bezpośrednim rywalem do baraży, Chrobrym Głogów. Podbeskidzie jest 9. w tabeli, Chrobry znajduije się dwa miejsca wyżej, z dwoma punktami przewagi. "Górale" dpo zamykającej obecnie strefę barażową Wisły Kraków tracą 4 punkty. Biliński od dawna jest ważną postacią Podbeskidzia. Niedawno wybiły mu 3 lata gry w Bielsku-Białej, a w tym czasie w 94 meczach zdobył 45 goli i zaliczył 8 asyst.