Gdy w 2013 roku Dariusz Kubicki zgodnie ze swoim zapisem w umowie, który pozwalał mu na opuszczenie klubu, jeżeli pojawi się oferta zagraniczna, opuszczał Podbeskidzie, zaczęły się poszukiwania. Pod wodzą "Kuby" drużyna zaliczyła niezły start do rundy wiosennej ale przez katastrofalną jesień jej sytuacja w tabeli wciąż była niemal beznadziejna. Jeden z ówczesnych doradców prezesa Wojciecha Boreckiego, były znakomity piłkarz, a dziś skaut Grzegorz Więzik namówił wtedy szefa "Górali" na Czesława Michniewicza. Sprawa nie była jednak taka prosta. Obecny szkoleniowiec Legii długo nie był zainteresowany. "Podbeskidzie bardziej potrzebują księdza na ostatnie namaszczenie niż trenera" - mówił, ale za namową kilku bliskich klubowi i sobie ludzi podjął rękawice. Utrzymał skazany na degradację zespół i po ostatnie kolejce w Bielsku-Białej noszono go na rękach. Krótko, bo start nowych rozgrywek nie był udany, ale to już zupełnie inna i nie na teraz historia. Powyższą przytoczyłem tylko dlatego, że dziś "Górale" znów szukają człowieka, który wyciągnie ich z ligowego dna. Ich położenie oczywiście nie jest tak tragiczne jak siedem lat temu. Ale także ze względu na okoliczności: w tym wyjątkowym sezonie spada tylko jedna drużyna. Gdyby były to trzy, znów - mimo, że za nami jeszcze nawet nie połowa sezonu - niektórzy mogliby znów szukać wsparcia nie na liście trenerów z UEFA PRO lecz w ... kościelnych murach. Zadanie dla prezesa Bogdana Kłysa nie jest jednak łatwe. Trzeba trafić z wyborem, zmieścić się w realiach finansowych klubu i pewnie też mieć zgodę głównych udziałowców klubu: miasta pod okiem prezydenta Bielska Białej Jarosława Klimaszewskiego i przedsiębiorcy Edwarda Łukosza. Nie po to cała ta trójka, wsparta sztabem wielu innych ludzi, przywróciła Podbeskidziu Ekstraklasę, by po roku się z nią żegnać. Z Krzysztofem Brede współpraca nie była już możliwa. Chwała mu za awans i sposób gry zespołu w Fortuna 1.lidze, ale poziom wyżej stawiał inne wymagania, także dotyczące filozofii grania. To, co działało na zapleczu nie miało przełożenia przy innej jakości rywalach. Szkoleniowiec skorzystał z 27-iu piłkarzy! Lech Poznań - mający dodatkowo 10 spotkań w Europie z 28-iu. Skład zmieniał się tak często, ze trudno było się w tym wszystkim połapać. Ze zmianą trenera nikt się nie spieszył ale w ostatnich kilku spotkaniach jasny sygnał zaczęła dawać drużyna. Ona wyraźnie nie dawała żadnego symptomu, że chce za swojego szkoleniowca "umierać". Prezes długo był cierpliwy ale w końcu musiał poszukać jakiegoś impulsu. Teraz musi znaleźć kogoś, kto da go wiosną. Do piątkowego, ważnego meczu z Wisłą Płock jest mało czasu, a decyzja musi być solidnie rozważona, a nie pochopna. Tego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl! Wiadomo, że w tego typu sytuacjach rozpoczyna się tzw. giełda, a wokół klubu pojawia się mnóstwo osób z "branży", którzy coś sugerują, podpowiadają, jednych chwalą, drugim robią "anty-reklamę", twierdząc, że "gdzie oni pasują do trenowania zespołu w Ekstraklasie". Do wzięcia jest kilka ciekawych opcji, ale samo nazwisko czy CV nigdy nie da gwarancji spełnienia oczekiwań bielskiego magistratu, sponsora czy kibica. Jan Urban? Skoro odmówił jakiś czas temu Wiśle Kraków nie będzie raczej chciał iść do beniaminka. Jacek Zieliński (ten z Lecha, Polonii Warszawa, Arki czy Termaliki) ma świetne CV, ale prawdopodobnie bardziej do tego klubu potrzebny jest trener odrobinę młodszy, który tu chce wyrobić sobie nazwisko (może na nowo?) i ma coś do udowodnienia. Marcin Kaczmarek? Miał już kiedyś ofertę z Podbeskidzia, wtedy się nie zdecydował, dziś obowiązuje go ciągle umowa z Widzewem Łódź, choć nie obejmująca zadań związanych z prowadzeniem zespołu. Wątpię, by się zdecydował. Podobnie jak Aleksandar Vuković. Jeszcze nie teraz. Poza tym też póki co płaci mu jego były klub. Prędzej po odpoczynku znajdzie zatrudnienie na Bałkanach albo za wschodnią granicą, choć w Polsce jeszcze zobaczymy go na ławce. Bez wątpienia. Mariusz Rumak? Ambicje ogromne, doświadczenie - także to złe - już zebrane. Mocny charakter, który na pewno by się tej drużynie mógł przydać. Ma jednak tylu samo przeciwników co zwolenników, ale czy nie dotyczy to prawie każdego trenera? Są jeszcze Grzegorz Niciński czy Dariusz Dźwigała, ten drugi jednak już przecież w Bielsku-Białej pracował. Niedawno z Wisłą Kraków pożegnał się Artur Skowronek lecz czy nie powinien nabrać trochę dystansu niż znów się w coś angażować? Z szacunku do ich aktualnych klubów nie wymienię dwóch innych ludzi, którzy być może wyfrunęli ze swojego pierwszoligowego gniazdka, jeżeli tylko nadarzy się ku temu okazja... Obaj zresztą mogliby być trenerami na lata. I wcale tu nie ma żadnego podtekstu, że tylko "do lata". Wytrawny kibic wie, gdzie szukać... Ale decyzja, powtórzę, obarczona dużym ryzykiem, należeć będzie do prezesa Kłysa. To człowiek rozsądny, inteligentny ale w tak skomplikowanej sytuacji jeszcze nie był. Więc nie zazdroszczę. A wręcz współczuję. Kandydatów niby sporo lecz żaden oczywisty. Na kogo postawić, by w maju nie szukać księdza? Bożydar Iwanow