Zanim Mójta trafił latem do bielskiego klubu, to na swoim koncie miał 38 występów w ligowej elicie w barwach Odry Wodzisław i GKS-u Bełchatów. Strzelił w tych meczach dwie bramki. Niestety, z oboma drużynami spadł z Ekstraklasy. Z Odrą wiosną 2010, a z drużyną z Bełchatowa przed kilkoma miesiącami. Teraz jest jednym z czołowych graczy Podbeskidzia, a w tym sezonie zdobył już dla swojego nowego zespołu 3 gole. Trafił z karnego w wygranym spotkaniu z Górnikiem Łęczna (2-1), zaliczył nieprawdopodobną bramkę w starciu z Górnikiem Zabrze (2-0), pokonując Grzegorza Kasprzika strzałem z bardzo ostrego kąta. Trafił też w ostatniej grze bielszczan z Jagiellonią Białystok (1-1). Dzięki temu Górale mogli się cieszyć z punktu. Po Mateuszu Szczepaniaku, 5 zdobytych bramek, jest drugim najskuteczniejszym strzelcem swojego zespołu. Ma więcej zdobytych bramek, niż choćby król strzelców Ekstraklasy z sezonu 2012/13, Robert Demjan. - Skąd taka skuteczność? Wszystko poparte jest ciężką pracą, a do tego mam spokój w domu. Dba o mnie, jak może żona Monika, a spokoju nie daje dwuletnia córeczka Oliwia. To głównie dla nich staram się, jak najlepiej mogę - tłumaczy Interii doświadczony obrońca. Pytany o formę Mójty trener Podbeskidzia Robert Podoliński powiedział. - Wszedł w optymalny wiek dla piłkarza. Ja muszę zresztą przyznać, że z przyjemnością przychodzę do pracy w klubie. Nikt nie marudzi, nie narzeka, a wszyscy ciężko pracują. Adam jest zresztą w górnej części tych, którzy najbardziej się starają. Kto wie, może w wieku 40 lat osiągnie swoje apogeum - mówi z uśmiechem szkoleniowiec bielskiego zespołu. Michał Zichlarz