Piast Gliwice zajmuje na razie w tabeli czternaste miejsce choć jest to mylące bo w sezonie ligowym rozegrał mecz mniej niż większość rywali. Spotkanie w drugiej kolejce, który miało odbyć się w Gliwicach, zostało bowiem przełożone na wniosek grającego w europejskich pucharach. Waldemar Fornalik nie widzi powodów do niepokoju, widzi drużynę zwartą i gotową. Martwi się jedynie poważnym urazem Tomasa Huka. Paweł Czado: Wiadomo, że pan jako trener ligowej drużyny musi dostosować się do zmieniającego się terminarza, to jest oczywiste. Woli pan jednak na początku sezonu taką sytuację jak teraz kiedy Piast rozegrał mniej ligowych spotkań niż większość rywali czy raczej od razu mnóstwo spotkań ligowych, pucharowych, co kilka dni? Waldemar Fornalik, trener Piasta Gliwice: - Dostrzegam, że drużyny, które obecnie grają w pucharach i jednocześnie w lidze, nie mają łatwej sytuacji. Inaczej mierzy się z zespołami europejskimi już po kilku kolejkach ligowych kiedy ta forma jest ustabilizowana, inaczej kiedy to jest na początku przygotowań. Waldemar Fornalik żałuje, że mecz z Rakowem nie odbył się w terminie Teraz mieliśmy idealnie, bo kalendarz był tak ułożony, że mecze były co tydzień, oczywiście mówię o drużynach, które nie są zaangażowane w grę w europejskich pucharach. Rozumiem, że dla dobra polskiej piłki niektóre mecze są przekładane i oby był z tego pożytek, żeby te drużyny trafiły d fazy grupowej Ligi Konferencji. Ale żałuję, że nie mogliśmy meczu z Rakowem rozegrać w wyznaczonym terminie i nie jest to narzekanie. To stwierdzenie faktu. Można zastanawiać się czy mecze ligowe przekładać z tego powodu czy nie, ale to akademicka dyskusja. Słuchałem wypowiedzi wielu ludzi związanych z piłką i zdania są podzielone: jedni są za, inni - przeciw. Na pewno to temat złożony. Powodzenie zależy często od fazy przygotowań, od tego jak drużyny są mocne kadrowo itd. Punkt widzenia będzie zależał od punktu siedzenia. Pamięta pan tak rozpoczynany sezon? Jedna kolejka i przerwa. To chyba w dobie koronawirusa było chyba tylko możliwe? - Nawet w koronawirusie nie przypominam sobie żeby coś takiego miało miejsce. Nie jest to dobre. Ruszyliśmy, wiedzieliśmy jak funkcjonujemy, narastały emocje. Mimo porażki zagraliśmy całkiem nieźle w tym Białymstoku, a teraz zostaliśmy wybici z rytmu. Inaczej się trenuje, mając świadomość, że jest jakiś cel na koniec mikrocyklu, a inaczej się trenuje do meczu, który będzie za dwa tygodnie. Oczywiście - zamiast meczu z Rakowem rozegraliśmy mecz kontrolny z Polonią Bytom, ale to nigdy nie będzie to samo jak mecz ligowy. W meczu z Jagiellonią brakło przede wszystkim skuteczności. Tomas Huk z poważną kontuzją. Minimum pół roku przerwy W piątek gracie u siebie z Zagłębiem Lubin. Drużyny trenera Piotra Stokowca zawsze były mocno wybiegane, zawsze agresywne i patrząc na mecze tej drużyny można odnieść wrażenie, że to rzeczywiście będzie "mecz walki". - Widzimy ile zmieniło się w grze tej drużyny, jakościowo na pewno podniosła wartość, ale nam też nie można odmówić wybiegania i zaangażowania. Dlatego liczę na to, że będziemy w dobrej dyspozycji i będzie to ciekawy mecz. CZYTAJ TAKŻE: Toczył boje z Maradoną. Potem dopadł go pech Są też złe wieści. Podczas sobotniego sparingu z Polonią Bytom Tomas Huk doznał wielowięzadłowego urazu w stawie kolanowym. Wyskakiwali do piłki a potem rywal całym ciężarem spadł na jego nogę. Tomasa czeka zabieg i minimum pół roku przerwy. rozmawiał i notował: Paweł Czado