- To był też czas historycznych rezultatów, jak pierwsza wygrana z Legią czy Lechem w ekstraklasie oraz z Górnikiem Zabrze na jego stadionie. Jesteśmy zadowoleni z tego, iż do pierwszej jedenastki weszło kilku młodych graczy, m.in. Kornel Osyra, Bartosz Szeliga, Sasa Żivec, i się w niej zadomowiło. Rozwinął się i ustabilizował formę Kamil Wilczek - zauważył. Sarkowicz przyznał, że martwi go spadająca frekwencja na meczach - ostatni pojedynek z Pogonią obejrzało 3500 widzów, ale też podkreślił, że to problem całej ligi. - Optymizmem to nie napawa, ale musimy cały czas pracować. Widać, że kiedy są wyniki albo mecze z klasowymi rywalami, na stadion przychodzi 6-7 tysięcy osób, choć wolelibyśmy, aby był komplet, czyli 10 tysięcy. Brakuje nam stabilizacji w grze. Sukcesy przeplatamy słabszymi spotkaniami, niezrozumiałymi błędami. Ale idziemy w dobrym kierunku, prezentujemy otwarty futbol, tworzymy efektowne, emocjonujące dla kibiców widowiska - dodał prezes. W końcówce poprzedniego sezonu, kiedy Piast bronił się przed spadkiem, klub zatrudnił na pięć kolejek przed finiszem rywalizacji hiszpańskiego trenera Angela Pereza Garcię, który był w latach 1979-82 piłkarzem Realu Madryt, a poprzednio pracował... na Malediwach. Gliwiczanie pozostali w elicie, a Garcia - w Piaście. - Trenera weryfikują wyniki. Jest blisko osiągnięcia celu, oceniamy go bardzo pozytywnie. Dobrze się z nim współpracuje. To otwarty, bardzo optymistycznie nastawiony człowiek. Wierzymy, że zrealizuje zadanie, choć nie jest ono łatwe - zauważył szef klubu. Wyjaśnił też, że trwają rozmowy z kilkoma zawodnikami, którym latem kończą się kontrakty. Wiele zależy od tego, czy dostaną dobre oferty z innych klubów. - Chcemy promować młodzież, zarabiać na transferach. Nikomu nie będziemy robić przeszkód przy ewentualnej zmianie klubu. Jeżeli chodzi o Kamila Wilczka, to na razie żadna konkretna oferta do nas nie wpłynęła - zakończył Sarkowicz.