Mimo zaledwie jednego gola, w Gliwicach nie brakowało składnych akcji czy strzałów. Piast oddał na bramkę rywala siedemnaście uderzeń, z czego siedem było celnych. Więcej niż połowa, to dzieło Badii. 27-letni zawodnik brał udział w praktycznie każdym ataku swojego zespołu. Już do przerwy mógł pokonać Zbigniewa Małkowskiego. Ostatecznie udało mu się trafić do siatki w 56. minucie, po sprytnym, technicznym uderzeniu w krótki róg bramki. - Nie wiem, czy była to ładna bramka, czy nie. Sasza Żivec dobrze mi zagrał i znalazłem się w sytuacji jeden na jeden. To była już moja czwarta szansa w tym spotkaniu. Pomyślałem sobie, że teraz to już musi wpaść. Cieszę się, że tak się stało, bo był to dla nas bardzo ważny mecz, a do tego potrzebujemy punktów - podkreśl Badia. - To była sytuacja sam na sam. Piłkarz Piasta zamarkował strzał na długi słupek, po czym uderzył na ten bliższy. Takie życie... Na pewno jest jednak niedosyt, bo w Gliwicach bardzo chcieliśmy wywalczyć jakiś punkt czy punkty. Głowa jednak do góry. Teraz jedziemy powalczyć do Poznania - komentował z kolei bramkarz Korony Zbigniew Małkowski. Dzięki trzem bramkom na koncie, Badia jest jak na razie najskuteczniejszym strzelcem w tym sezonie w Piaście. - Z Koroną miałem wiele okazji i mogłem zdobyć jeszcze minimum dwie bramki. Najważniejsze jednak, że wygraliśmy - cieszy się Hiszpan, który w jedenastce z Gliwic gra od początku 2014 roku. Teraz przed Piastem mecz z mistrzem Polski Legią. To spotkanie u siebie w niedzielę za tydzień o godzinie 18. - Na pewno będzie ciężko, ale gramy u nas, a kiedy gramy na własnym stadionie, to jesteśmy niebezpieczną drużyną - zaznacza Gerard Badia. Michał Zichlarz, Gliwice Ekstraklasa: wyniki, strzelcy i tabela! Ranking Ekstraklasy - kliknij!