W niedzielnym spotkaniu legioniści prowadzili po trafieniu Bartosza Kapustki. Wyrównał po strzale głową Piotr Malarczyk. Trafienie w Warszawie było jego 10. w Ekstraklasie, a pierwszym w barwach Piasta od momentu, jak zimą tego roku znalazł się w Gliwicach. Na kolejnego gola w lidze czekał od ponad trzech lat. Wcześniej trafił do siatki przeciwnika w październiku 2017 roku, jeszcze w barwach Cracovii w meczu z Pogonią Szczecin. - Dobrze trafiłem, ale Gerard Badia dał świetną piłkę. To też dało nam impuls i trochę więcej wiary w to, co robiliśmy. To był ciężki mecz i nie był najlepszy w naszym wykonaniu, dlatego też ten jeden punkt cieszy. Legia ma swoją jakość i dobrych zawodników, a w tym meczu przeważała. My natomiast byliśmy do bólu skuteczni i bardzo szanujemy ten punkt - zaznacza w rozmowie z klubowymi mediami doświadczony obrońca. Piast, który sezon zaczął fatalnie, teraz zaczyna przypominać drużynę, która poprzedni sezon zakończyła na trzecim miejscu. W przeciągu 10 dni ekipa prowadzona przez Waldemara Fornalika zdobyła aż siedem punktów. Wygrała z Górnikiem Zabrze na jego terenie 2-1, pokonała u siebie tydzień temu Lechię Gdańsk 2-0, a teraz na wyjeździe zremisowała z Legią 2-2. Gra i wyniki są zupełnie inne niż na początku rozgrywek. - Ten najtrudniejszy moment mamy za sobą. Dwa zwycięstwa z rzędu, a teraz remis po naprawdę trudnym meczu. Patrzymy z optymizmem do przodu, łapiemy coraz lepszy rytm i to wszystko będzie coraz lepiej wyglądało - nie ma wątpliwości Malarczyk. Do końca roku gliwiczanie zagrają jeszcze z Zagłębiem Lubin, Podbeskidziem Bielsko-Biała i Rakowem Częstochowa. Teraz jednak już myślą o wtorkowym meczu w 1/16 finału Pucharu Polski ze Stalą w Mielcu. Michał Zichlarz <a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa - wyniki, terminarz i tabela</a>