Damian Kądzior po powrocie do polskiej ekstraklasy zaliczył bardzo dobry sezon w Piaście Gliwice. W 32 meczach strzelił sześć bramek, w tym te pamiętne - choćby zwycięską podczas wyjazdowego meczu z Legią. Spytałem o jego grę Waldemara Fornalika, trenera Piasta. - Damian z każdym meczem nabiera pewności siebie, widać to w jego statystykach. Gra na różnych pozycjach, czasem nasze ustawienie kiedy gramy trzema obrońcami zmienia się w obrębie jednego meczu i zawodnicy muszą przyzwyczajać się do tej wszechstronności. Liczę, że w kolejnym sezonie, Damian pójdzie jeszcze do przodu, a my jako zespół poprawimy funkcjonowanie w pewnych obszarach, bo są elementy do poprawy - stwierdził szkoleniowiec. Paweł Czado: Przed sezonem po czterech latach wrócił pan do polskiej ekstraklasy. Jest pan z tego powrotu zadowolony? Damian Kądzior: - Z perspektywy czasu wydaje mi się, że dobrze zrobiłem. Po wielu latach gdzie szedłem do przodu, przyszedł moment kiedy nie poszło jak sobie to planowałem. Zdecydowałem się wrócić do Polski i teraz uważam, że była to dobra decyzja. Piast zagrał dobry sezon. Jest może niedosyt jeśli chodzi o pierwszą rundę, bo z drugiej wycisnęliśmy "maksa", właściwie wszystko co można było zrobić. Nie uda się zagrać w europejskich pucharach, szkoda, ze przynajmniej tego czwartego miejsca nie udało się osiągnąć, ale trzeba też docenić klasę Lechii, która potrafiła regularnie punktować przez cały sezon. Wiosną zrobiliśmy co prawda coś wyjątkowego [11 ligowych meczów bez porażki z rzędu, przyp. aut.], ale w pierwszej nam tego zabrakło. W świat wyjeżdżał pan jako zawodnik Górnika. Miał pan w nim świetny sezon, ale teraz jest pan chyba bardziej wszechstronnym zawodnikiem. Wtedy Damian Kądzior był klasycznym skrzydłowym, teraz przejmuje różne role. Zgodzi się pan z taką opinią? - Zgadzam się (uśmiech). Analizując własne występny, czy sam czy z ojcem [Robert grał w ekstraklasie w barwach Jagiellonii w 1990 roku. przyp. aut.], czy z menedżerem widzę to gołym okiem: moja gra zmieniła się zdecydowanie. Damian Kądzior: "Gram dopiero drugi sezon w polskiej ekstraklasie" Kiedy grałem w Górniku można było powiedzieć, że byłem tam typowym skrzydłowym i cały sezon grałem właściwie na jednej pozycji. Lata spędzone zagranicą to zmieniły. Choćby w Chorwacji - u trenera Nenada Bjelicy grałem na lewym skrzydle, na prawym, ale zdarzało się również, że wcielałem się w rolę napastnika. Doświadczenie zdobyte poza Polską staram się teraz wykorzystywać w Piaście. W Gliwicach w tym sezonie występowałem w pomocy właściwie na każdej pozycji a jeśli graliśmy dwójką napastników to zdarzało mi się grać tego drugiego napastnika. Daje to większą pewność siebie? - Na pewno. Gdy byłem w Górniku to był mój pierwszy sezon w ekstraklasie a teraz - choć mam już prawie 30 lat - to dopiero mój drugi sezon w ekstraklasie (uśmiech). Występów w niej mam więc mało, ale nawet gdy jest się starszym zawodnikiem można się rozwijać. Ja ciągle szukam poprawy mankamentów w mojej grze. Staram się wyciągać wnioski - po to żeby być lepszym. Moim zdaniem w piłce to jest najważniejsze: każdego dnia być lepszym i starać się wycisnąć z własnej kariery wszystko to najlepsze. Udaje się. W Chorwacji odnosił pan sukcesy, jest pan tam doceniany. - To prawda. Nawet dziś dostałem telefon, bo są derby Hajduk - Dinamo (uśmiech). W Zagrzebiu spędziłem dwa fantastyczne sezony [dwa mistrzostwa Chorwacji, bilans: 56 ligowych meczów/16 bramek, przyp. aut.] i rzeczywiście mają tam o mnie dobrą opinię. w Hiszpanii też grał pan na poziomie ekstraklasy no i przyszedł ten moment o którym mówi pan, że "nie poszło". - Nie czuję się jeszcze do końca "nasycony", na polskim podwórku nie osiągnąłem jeszcze tego co chciałbym. Mimo to spełniłem jednak większość marzeń, takich o któryś kiedyś nawet nie marzyłem. Mistrzostwo kraju, Liga Mistrzów, reprezentacja... Marzyłem też o występach w topowej lidze. Dostałem taką ofertę. Kiedy człowiek prawie całą karierę spędza w niższych ligach w Polsce to podejmuje takie ryzyko... Do pewnego momentu siedziało mi mocno w głowie pytanie: co sprawiło, że mi w Hiszpanii nie poszło. Myślę, że trafiłem do klubu, do którego nie do końca pasowałem. Pomimo tego, że to była Hiszpania, to w Eibarze gra się inaczej niż ludzie sobie wyobrażają. Nie ma co się w to zagłębiać, moglibyśmy poświęcić na to następną godzinę (uśmiech). Wyszło jak wyszło, w piłce najważniejsze są wybory. 90 procent wyborów miałem dobrych, zdarzył się ten jeden zły... Ale występów w Primera Divison, które też przecież były, nikt panu nie zabierze. - Myślałem jednak, że jeśli klub mnie kupił za 2 mln euro to będę dostawał tam więcej szans [ogółem piłkarz wystąpił w sześciu ligowych meczach, przyp. aut.]. Ale meczów gdzie dostawałem szansę - czy przeciw Athleticowi Bilbao czy też przeciw Barcelonie - nikt mi nie zabierze, bo wiem, że w tych spotkaniach naprawdę dobrze wyglądałem. Dlatego dziwiło mnie, że nie dostawałem więcej szans... Ale dziś wyrzuciłem już z siebie negatywne emocje, ułożyłem sobie w głowie wszystko na nowo, staram wyciągnąć z tego coś dla siebie: mało przecież jest Polaków, którzy mogą się poszczycić, że grali w La Liga. Jak znajduje pan polską ligę po powrocie? Zmieniła się? Na lepsze? Na gorsze? - Jest inna, uważam, że poszła do przodu pod względem sportowym. Jest więcej dobrych, młodych zawodników a zawodnicy z zagranicy mają - wydaje mi się - większą jakość. Nie przypominam sobie żeby Lech miał wtedy tyle jakości, ile ma teraz. Owszem, był mocny, ale teraz ten mistrzowski Lech jest zespołem dużo mocniejszym. Tytuł w tym sezonie zdobył moim zdaniem zdecydowanie zasłużenie, z perspektywy całego sezonu był to najlepszy zespół, który miał najlepszych piłkarzy. Damian Kądzior: "Reprezentacja to najlepsze co może spotkać piłkarza" Ja też jestem w innym momencie. Wtedy w Górniku grałem na młodzieńczej euforii, zrobiliśmy wtedy świetny wynik, awansowaliśmy z czwartego miejsca do europejskich pucharów. Teraz w Piaście wynik będzie minimalnie gorszy, prawdopodobnie skończymy na piątym miejscu. CZYTAJ TAKŻE: Diamentowa Liga może trafić do Chorzowa na wiele lat Który z momentów tego sezonu zapamięta pan szczególnie? - Mocniej zabiło mi serce kiedy pojechaliśmy na Górnika. To był moment kiedy nie byłem jeszcze gotowy do gry od pierwszej minuty. Z jednej strony wielu kibiców pamięta co ja tam zrobiłem i ceni mnie, ale są też tacy ludzie, którzy mają mi za złe, że teraz gram dla Piasta. Pamiętam, że było trochę wyzwisk, gwizdów... Wszedłem pół godziny przed końcem i zaliczyłem kluczowe podanie przy bramce "Sokoła" i wygraliśmy 1-0... Fajnie się skończyło, ale czułem się dziwnie. To był dla mnie moment chyba najbardziej emocjonalny jeśli chodzi o ten sezon. Zdobywane bramki przyniosły mi satysfakcję, na Legii nigdy wcześniej nie strzeliłem bramki. Był w to zamieszany mój dobry kolega z Górnika - Mateusz Wieteska... Bramka mocno kuriozalna, ale trzeba mieć "czutkę" i umieć coś takiego wykorzystać (uśmiech). Jeszcze pytanie o reprezentację. Nie dostał pan powołania na mecze Ligi Narodów, ale Czesław Michniewicz mówił, że się panu przygląda. - Reprezentacja, gra z orzełkiem na piersi to najpiękniejsze co może spotkać piłkarza. Wierzę, że jeśli nadal będę w takiej formie jaką prezentowałem w tej rundzie to dam selekcjonerowi argumenty żeby dostać szansę. Słyszałem gdzieś tam, że trener ma mnie "na radarach", widzi, że w Piaście odżyłem. Trener Michniewicz widzi mnie na innej pozycji niż wszyscy sądzą, bardziej w środku pola niż na skrzydle, na pozycjach 8-10, czyli na takich na jakich gram teraz w Piaście, bo nasza taktyka, którą stosujemy w Piaście jest praktyczne odzwierciedleniem tego co gra reprezentacja. Zarówno my jak i reprezentacja w tym momencie gra bez skrzydłowych, na wahadłach mamy bocznych obrońców. Nie podpalam się, chcę robić swoje, ale jestem ambitny. Wierzę, że w następnym sezonie jako zespół będziemy mieli dobrą rundę i może ta nowa reprezentacyjna szansa przyjdzie. rozmawiał: Paweł Czado