Już po końcowym gwizdku sędziego w spotkaniu Śląsk - Piast, które gliwiczanie wygrali w 25. kolejce Lotto Ekstraklasy 4-3, doszło do potężnej szarpaniny pomiędzy piłkarzami obu zespołów. Ostatecznie Szymon Marciniak czerwonymi kartkami ukarał Łukasza Madeja i Heberta. Komisja Ligi zdecydował, że obaj piłkarze nie mogą zagrać w trzech kolejnych ligowych grach. Sobotnie spotkanie Piasta z Arką (3-2) brazylijski defensor oglądał więc z trybun. - Pierwszy raz w karierze spotkała mnie taka kara. Nie jestem zawodnikiem, który jest skory do jakiś ostrych zagrań czy boiskowych spięć. Staram się tego unikać. Ciężko teraz, zamiast grać, tylko dopingować kolegów z trybun - podkreśla 25-letni piłkarz. Hebert bardzo żałował, że zabrakło go w wygranym meczu z gdynianami, tym bardziej, że z powodu kontuzji czy kartek nie mogło zagrać kilku innych obrońców Piasta. - W tej chwili nic nie mogę zrobić, tylko ściskać kciuki za powodzenie kolegów, no i ciężko pracować na treningach, tak, żeby być w formie, kiedy wrócę na boisko - zaznacza. Przy całym zamieszaniu z zawieszeniem ma jednak powody do zadowolenia. Okazało się bowiem, że jego żona Jessica jest w ciąży. - To dopiero początek, więc nie wiemy czy będzie chłopiec czy dziewczynka. Jest jednak wielka radość, szczęście i niesamowite uczucie! Człowiek cały czas o tym myśli - mówi szczęśliwy tata. Hebert powinien wrócić do składu Piasta, na mecz w 29. kolejce Lotto Ekstraklasy z Bruk-Bet Termalica Nieciecza na wyjeździe. Nie zagra jeszcze za niespełna dwa tygodnie w derbach z Ruchem i w kolejnym meczu z Lechią. Michał Zichlarz, Gliwice