W 2009 roku dwóch młodzianów tworzyło parę stoperów Piasta, a gliwiczanie bronili się przed spadkiem z ligi. Jeden z nich - Kamil Glik - rozpoczął marsz do dużej międzynarodowej kariery. Jest kapitanem świetnie spisującego się w Serie A Torino i podstawowym zawodnikiem w kadrze Adama Nawałki. Drugi z nich - Mateusz Kowalski - szybko trafił do Ekstraklasy, ale jeszcze szybciej o nim zapomniano. Wychowanek Wisły Kraków próbował później sił w niższych ligach, m.in. Termalice Bruk-Bet Nieciecza i Garbarni Kraków, a ostatnio trafił do norweskiego trzecioligowca. Miał ogromne problemy z kontuzjami, nie przebił się do składu i w wieku niespełna 29 lat zakończył karierę. Jak w życiu Glika i Kowalskiego zmieniło się dużo, tak w drużynie Piasta chyba jeszcze więcej. Pod wodzą Radoslava Latala gliwiczanie spisują się fenomenalnie. Po 10 kolejkach są liderem Ekstraklasy! Jak do tego doszło? W sezonie 2009/2010 Piast spadł z ligi, a w klubie odnotowano prawdziwy exodus. Odeszli najlepsi piłkarze, głównie dlatego, że mieli pensje znacząco obciążające budżet. Klub popadł w małe długi, a do Ekstraklasy Piast miał wrócić szybko - zaledwie po jednym sezonie. Zatrudniono młodego szkoleniowca Marcina Brosza, ale pierwszy rok na zapleczu był ciężki. Podobny do tego, jaki w tej chwili notuje GKS Bełchatów. Brosz miał jednak zaufanie wśród gliwickich działaczy i w kolejnym sezonie wywalczył awans. Najciekawsze przyszło w rozgrywkach 2012/2013. Beniaminek wywalczył czwarte miejsce w lidze i dzięki temu awansował do europejskich pucharów. To największe osiągnięcie w historii klubu! - Z perspektywy czasu można powiedzieć, że o naszym sukcesie zadecydowała tytaniczna praca u podstaw. Postawiliśmy sobie za cel stworzenie silnego klubu i udało się to zrealizować. Tylko przez systematyczną, codzienną i cierpliwą pracę. Oczywiście po drodze się potykaliśmy, ale efekt był bardzo dobry - wspomina Brosz, ojciec sukcesu Piasta. - Bez dwóch zdań kluczem do sukcesu była długofalowa praca w tym klubie. Zaktywizowaliśmy wszystkich i ludzie w Gliwicach uwierzyli we własne możliwości - dodaje. Sukces jednak sporo kosztował. Piast był wówczas klubem słabszym organizacyjnie i finansowo niż obecnie. Gliwiczanie szybko odpadli z europejskich pucharów, a Brosza zwolniono. - Osiągnęliśmy sukces, ale później trzeba było sprostać nowym wyzwaniom. Po drodze trochę się tego przestraszyliśmy. Uważałem, że nasze czwarte miejsce można było jeszcze poprawić. Naszą siłą była jedność, a ja chciałem jeszcze więcej, ciągle było mi mało. Klub też musiał zmierzyć się z nową rzeczywistością, dojrzeć do takiej sytuacji. Wszyscy przeszacowaliśmy nasze możliwości - diagnozuje Brosz, który pracę w Gliwicach wspomina z ogromnym sentymentem. Po zwolnieniu szkoleniowca kolejne sezony były dużo gorsze. Dwukrotnie gliwiczanie zajmowali w lidze 12. miejsce, błąkali się w końcówce tabeli i rok po roku walczyli o utrzymanie. Następcą Brosza został Angel Perez Garcia. Piast eksperymentował, bo za hiszpańskim szkoleniowcem przyszło wielu graczy z Półwyspu Iberyjskiego. Nie przekuło się to jednak na sukces i Garcia został zwolniony. Zastąpił go Czech Radoslav Latal, a wraz z nim miały przyjść kolejne zmiany. Tymczasem równolegle, w ciągu dwóch lat, Piast zmienił się nie do poznania. Można powiedzieć, że ten z sezonu 2012/2013 a dzisiejszy, to dwa różne kluby. Gliwiczanie wzmocnili się organizacyjnie i finansowo i naprawdę mogą stać się mocnym klubem w czołówce ligi. Dość powiedzieć, że kilka lat temu sprzedaż takiego piłkarza jak Marcin Robak była walką o życie. Pieniądze z jego transferu przeznaczono na bieżącą działalność klubu. Dziś to Piast jest w stanie zapłacić za piłkarza, a stąd w klubie m.in. Sasza Żivec (o którego gliwiczanie wygrali wyścig z dobrze płacącą Cracovią), Martin Neszpor (Piast interesował się nim od dawna, ale dopiero teraz jest go stać na tego gracza) czy Patrik Mraz (mógł przejść do Wisły Kraków, ale Piast zaoferował więcej). Dodatkowo dwa lata temu klub miał ogromnie ciężką sytuację ze względu na zmiany właścicielskie. Poza tym dochodziła spłata zadłużenia, ale po problemach nie ma już ślady. W tej chwili w Gliwicach wszystko gra - nie tylko w klubowych gabinetach, ale też na boisku. Dzięki temu, po 10 kolejkach, gliwiczanie są liderem Ekstraklasy. Trzeba jednak rozważnie podejść do obecnych wyników. - Każda drużyna w trakcie sezonu przeżywa kryzys. Tu nie ma cudów. Wcześniej czy później on przyjdzie, choć na razie nic tego nie zapowiada. Pytanie jednak, w jaki sposób porażki odbierze zespół? - zastanawia się Andrzej Zamilski, były selekcjoner młodzieżowej reprezentacji Polski, a obecnie ekspert nc+. - Piast to pozytywna niespodzianka. Dobrali odpowiednią grupę ludzi, a procentuje dobre przygotowanie fizyczne, bo ci piłkarze wytrzymują trudy meczów. Wśród zawodników nie ma dużych różnic technicznych i widać po ich twarzach, że w klubie króluje sympatyczna współpraca - wszystko robią całym zespołem. Nie mają rasowych napastników, a zawsze tym jednym golem wygrają. Dobrze to wygląda - dodaje Zamilski. Ofensywa transferowa musiała się udać. Piłkarze zostali dokładnie sprawdzeni i pasowali do koncepcji Latala, który obstawił się rodakami. Teraz to oni stanowią o sile tej drużyny. Czołowe role odgrywają: Neszpor, Żivec i Kamil Vacek. - To zadra, która mnie trochę dręczy. Jestem za tym, by siłę ligi budować na Polakach. W Piaście jednak gra opiera się na Czechach i Słowakach. Na boisku jest więcej zawodników zagranicznych niż krajowych. Pamiętajmy też, że z klubu odeszli m.in. Kamil Wilczek czy Tomasz Podgórski. Obaj wiele znaczyli, ale widać, że bez nich też jest życie - ocenia Zamilski. Wydaje się, że Piast dopiero teraz dorósł do sukcesów, które zostały zapoczątkowane kilka lat temu. W tej chwili drużyna jest gotowa na odniesienie długofalowych, dobrych wyników. - Piast jest silny, bez dwóch zdań. Podopieczni Latala bardzo dobrze grają w piłkę. Zdobywają punkty, a styl też może się podobać. Mogą w tym sezonie osiągnąć bardzo dużo - przewiduje Brosz, który teraz . - Na pewno ta sytuacja podnosi atrakcyjność rozgrywek. Dołączyła nam kolejna drużyna, która będzie walczyła o mistrzostwo Polski. To już teraz nie ulega wątpliwości. Był Lech, Legia, a teraz będzie też Piast. Ciekawie się to zapowiada - cieszy się Zamilski. Pytanie, czy Latal będzie miał takie zaufanie władz klubu, jak kilka lat temu Brosz. W Gliwicach rzadko zmieniają trenerów i w ciągu pięciu ostatnich lat pracowało tam tylko trzech szkoleniowców. - Stabilizacja przynosi sukces. Trzeba rozsądnie budować drużynę i mieć cierpliwość. A za tym przyjdą wyniki - mówi Interii Wojciech Kowalewski, były bramkarz reprezentacji Polski. - Dzisiaj praca zapoczątkowana kilka lat temu procentuje w Gliwicach. To konsekwencja spokoju. I tę konsekwencję będzie widać dalej, bo za Piastem przemawia w tym sezonie wiele - ocenia Brosz. Łukasz Szpyrka