W sobotę Piast Gliwice gra u siebie ze Śląskiem Wrocław. Marcin Żemaitis, były piłkarz i prezes tego klubu nie przejmuje się zbytnio faktem, że w obecnym sezonie Piast wygrał u siebie na siedem spotkań ledwie raz. Paweł Czado: Na początku sezonu Piast grał słabiej, ale to nie jest chyba koniec pięknej historii drużyny prowadzonej przez Waldemara Fornalika. Niezwykły mecz z Wisłą na zawsze przejdzie do klubowych annałów. Marcin Żemaitis, piłkarz Piasta Gliwice w latach 1972-1984, prezes w latach 1995-2000 i 2004-2005: - Wiadomo, że wszyscy chcielibyśmy żeby Piast co roku walczył o mistrzostwo. Niektórzy jednak zapominają, że my nie jesteśmy Lechem czy Legią, nie mamy takich finansów. Nasz potencjał jest jaki jest i ja się bardzo cieszę, że udało się tyle osiągnąć. Będę zadowolony, jeśli raz na jakiś czas będziemy w czołówce. Dla mnie Piast to historia nie tylko ostatnich lat, pamiętam jak wiele sezonów bezskutecznie marzyliśmy o ekstraklasie. Rzeczywiście; uważam, że dla Piasta najlepsze co może być to fakt, że Waldek Fornalik prowadzi tę drużynę. Jesienią na początku się nie układało. Wiem, że w głowach niektórych pojawiły się chore myśli żeby z Waldkiem się pożegnać, że to już się wyczerpało. Nic się nie wyczerpało! Przyszedłby jakiś mądrala i opowiadałby głupoty. Uważałem, że jeśli Waldek nie wyciągnie drużyny z kryzysu to nikt tego nie zrobi. Na szczęście w klubie zwyciężyła cierpliwość. Uważam, że potencjał w tej drużynie, mimo ciągłych ubytków, zapoczątkowanych odejściem Murawskiego w 2017 (niedawno piłkarz po grze we Włoszech i w Turcji wrócił do ekstraklasy, gra w Lechu - przyp. aut.), jest bardzo duży. Piast wszedł w wiosnę niecodziennym meczem z Wisłą. - Przyznam, że choć moja wiara w Piasta jest ogromna a podejście do klubu ze zrozumiałych względów subiektywne po pół godzinie byłem przerażony. Nie mieliśmy szans a Wisła prezentowała się jak Liverpool! Wydawało się, że nas pożre. Przy stanie 0-3 moim zdaniem po faulu Huka gospodarze powinni dostać jeszcze karnego... Potem zastanowiły mnie jednak wypowiedzi starszych zawodników Wisły, choćby Macieja Sadloka, którzy twierdzili, że nigdy w życiu tak nie trenowali. Być może przygotowania za trenera Hyballi dają Wiśle niezwykłą moc na początku, która z upływem czasu gaśnie? Nie da się przecież grać z takim rozmachem i w takim tempie przez cały mecz! Nie wiem, przekonamy się podczas następnych meczów Wisły Piast ostatecznie wygrał po ładnej akcji i golu Vidy. Dobrze, że Węgier wreszcie go strzelił, w dodatku w tak ważnym momencie. Piast ściągnął Vidę za duże pieniądze a ten dotąd nic nie pokazał. Może ten gol pozwoli mu się przełamać? Teraz Piast gra ze Śląskiem. Jakie ma pan wspomnienia związane z tym rywalem? - Za moich czasów u nich grał wtedy Janusz Sybis, mały, dobry technicznie zawodnik, który miał w nodze pokrętło. W Piaście musiał grać na niego nasz obrońca Jasiu Jonda. Kiedy zbliżał się mecz ze Śląskiem, śmialiśmy się z Jasia, że już po będzie musiał iść na karuzelę do parku chorzowskiego żeby się "odkręcić". Jasiu potrafił wtedy spojrzeć na nas wzrokiem, który mógłby zabić (śmiech). Pan wie, że uwielbiam golfa. Innego byłego piłkarza Śląska Ryszarda Sobiesiaka (obrońcę Śląska w latach 1977-83 - przyp. aut.) spotykałem więc czasem na golfie. Potrafi grać! Wnikliwi obserwatorzy zauważą słabość Piasta w tym sezonie. Dotąd gliwiczanie wygrali na własnym boisku tylko raz, w dziesiątej kolejce z Lechią Gdańsk. Zdobyli u siebie jedynie 6 punktów (tylko Wisła mniej) i strzelili 6 goli (tylko Warta mniej, poznaniacy domowe mecze grają w Grodzisku). To zaskakujące, pamiętając jak mocnym punktem było wcześniej własne boisko. - Owszem. Nie przywiązywałbym jednak do tej serii nadmiernej wagi. Trzeba pamiętać o tym co na początku tego sezonu Piastowi się przydarzyło. Odszedł "Rudy" czyli Mikkel Kirkeskov i moim zdaniem do dziś to osłabienie na lewej obronie widać. A z przodu z powodu kontuzji nie grał Jakub Świerczok, przez chwile martwiłem się żeby nie było tak jak za jego pierwszym przyjściem do Piasta (w 2012 roku z powodu urazu zagrał jeden mecz - przyp. aut.). Na szczęście teraz jest inaczej - to co zrobił przy pierwszym golu z Wisłą to mistrzostwo świata a przy drugim kiedy strzelił karnego dla Piasta też spisał się bez zarzutu. Wielu ludzi miało wątpliwości czy ten karny się należał. Wie pan, byłem też sędzią i za moich czasów uznawało się takie zagranie za zastawkę - czyli piłkarz nie chce zagrać piłki lecz przeszkodzić rywalowi - a to był zawsze faul. Dlatego uważam, że ten karny Piastowi się należał. Rozmawiał: Paweł Czado