Na Górnym Śląsku ciągle głośno o ostatnim meczu Piasta. Nic dziwnego; spotkania o takim przebiegu nie zdarzają się nawet raz na pokolenie. Piast po 20 minutach przegrywał w Krakowie z Wisłą, by zwyciężyć 4-3. Paweł Czado, Interia: Ochłonął Pan? Nerwy były? Andrzej Potocki: - Przebieg tego meczu był niezwykły, nietypowy nie tylko jeśli chodzi o teraźniejszość, ale nawet całą historię polskiej ligi. Przy stanie 1-3 pomyślałem, że Wisła tego meczu jeszcze nie wygrała a w przerwie Patryk Sokołowski w wypowiedzi dla telewizji oddał to co czułem - że wystarczy strzelić dwa gole i zwycięstwo jest możliwe. Jednak gdybym po 30 minutach powiedział, że przeżyłem chwile zwątpienia to nie powiedziałbym nic. To, co się działo na boisku, było dla mnie straszne, momentami wręcz tragiczne. Kibic zawsze wierzy w zwycięstwo, ale przy stanie 0-3 trudno było wierzyć. Wisła rzeczywiście prezentowała się świetnie, ale grała w takim tempie, że trudno było przypuszczać, iż jest w stanie wytrzymać je do końca. Bogdan Wilk, dyrektor sportowy Piasta opowiadał mi, że po wyrównującym golu drużyna wywierała na arbitrze presję żeby mecz trwał jak najdłużej, że długo przecież trwały konsultacje z VAR. Poczuli, że mogą nawet wygrać. To uzmysławia, że czują się mocni. - Piłkarze Piasta widzieli, że Wisła słabnie i że nagle wywalczenie zwycięskiego gola to jedynie kwestia czasu. Pytanie było czy go starczy stąd presja na sędziego. Starczyło. Gdyby odciąć pierwsze osiem meczów tego sezonu Piast byłby w czołówce. Ma pan wrażenie, że ta drużyna z tym trenerem ciągle może wiele osiągnąć, że to nie jest wcale jej zmierzch? - Tak właśnie uważam. Moim zdaniem jeśli chodzi o jakość gry to Piast należy w tej chwili do absolutnej ligowej czołówki. Może się oczywiście wydawać, że jeśli drużyna seryjnie przegrywa mecze ligowe, jak Piast na początku tego sezonu, to zasługuje na spadek. Jednak każdy kto oglądał tamte zakończone porażkami mecze Piasta musiał dostrzec, że wynikały one przede wszystkim z braku skuteczności. Oczywiście martwiła też gra obronna - bez Kuby Czerwińskiego i Mikkela Kirkeskova wyglądało to znacznie słabiej, bo wówczas ich następcy - Huk i Holubek - nie grzeszyli pewnością w grze. Jednak kto widział mecze Piasta w Lidze Europy, musiał moim zdaniem zdać sobie sprawę, że ta drużyna - jak na polskie warunki - ma wielki potencjał. Czy Piast pana zdaniem jest umiejętnie przebudowywany? Po mistrzostwie Polski odeszło wielu ważnych piłkarzy a Gliwice są nadal groźne dla wszystkich. Jakub Świerczok jest najlepszym polskim strzelcem w lidze. Zaskakuje to pana? - Świerczok a także Michał Żyro mogą dać tej drużynie jeszcze mnóstwo. O pierwszym jest głośno - i słusznie - ale ten drugi również spisuje się, moim zdaniem, świetnie, zarówno grając w pierwszym składzie jak i wchodząc z ławki. Cieszę się także, że wreszcie Kristopher Vida strzelił gola i pokazał, że ma potencjał, że może rzeczywiście grać dobrze. Moim zdaniem problem Piasta ciągle znajduje się przed Frantiszkiem Plachem. Brakuje mi stopera, który dorównywałby jakością Kubie Czerwińskiemu. Środek obrony byłby większym monolitem, w dodatku taki gracz dałby więcej pewności Kubie w dyrygowaniu drużyną. Co w grze Piasta podoba się Panu obecnie najbardziej? - Podoba i podobało to samo. Proszę zauważyć, że w większości akcji Piasta nie ma przypadku. Dla mnie to bardzo istotne. Jego piłkarze potrafią akcje budować, ta drużyna wyjątkowo płynnie potrafi przejść z ataku pozycyjnego do szybkiego. Chodzi o to, że Piast ma pomysł na grę i od samego początku wie co chce zrobić. Czy to się udaje to inna sprawa, ale nie można powiedzieć, że w jego grze jest przypadkowość. Wręcz przeciwnie! Ja ten pomysł widziałem też choćby w drugiej połowie meczu z Wisłą. Którego piłkarza z mistrzowskiej drużyny brakuje najbardziej? - Po pierwsze Kirkeskova w najlepszej formie po lewej stronie obrony. Po drugie - Jorge Felixa, był gwiazdą tej drużyny, dawał jej jakość i bramki. Po trzecie - inteligencji i pewności w grze Toma Hateleya w środku pola. Chciałbym ich jeszcze zobaczyć w Piaście choć wiem, że to nie jest możliwe. Nie brakuje mi za to Joela Valencii. Uzmysłowiłem sobie szybko dlaczego jest tak ważny w Piaście i dlaczego nie będzie to możliwe gdzie indziej. Otóż Ekwadorczyk najlepiej spisuje się kiedy taktykę... dobiera sobie sam. Od trenera Fornalika Valencia dostawał mnóstwo swobody i dawało to efekty. W Brentford czy teraz w Legii, kiedy ma narzucone gorsety taktyczne, spisuje się nieporównywalnie gorzej. Co Piast może jeszcze osiągnąć w tym sezonie? - Brakuje mi play-off, bo ten system dawał mnóstwo emocji. Strata punktowa do czołówki jest już duża, ale jestem przekonany, że Piast zakończy ten sezon co najmniej na miejscu ósmym ewentualnie wyższym. A międzynarodowe rozgrywki? Najkrótsza droga wiedzie przez Puchar Polski, Piast ciągle ma szanse, mecz z Pogonią Szczecin w 1/8 finału da nam odpowiedź czy zostaną podtrzymane [gliwiczanie grają 8 lutego na wyjeździe, przyp. aut.]. Wierzę, że to może się udać.