Pierwszy mecz z BATE zakończył się remisem 1-1. W drugim spotkaniu gliwiczanie wszystko mieli pod kontrolą do 80 minuty. Dwa błędy w końcówce bramkarza Frantiszka Placha sprawiły, że Białorusini zdobyli dwa gole, wygrali 2-1, i to oni grają dalej. - Nie wiem nawet co powiedzieć... Jest olbrzymie rozczarowanie. Szło nam dobrze, kontrolowaliśmy to, co działo się na boisku. Nic nie zapowiadało, że tak się to wszystko potoczy, tym bardziej, że jak mówię, wszystko układało się dobrze i po naszej myśli. Niestety, nie udało się utrzymać prowadzenia, jest wielkie rozczarowanie - podkreśla Tom Hateley. Angielski pomocnik pytany przez nas o to, czy zabrakło koncentracji w końcówce czy może górę wzięło większe doświadczenie rywala odpowiada: - Ani jedno, ani drugie. Wszystko zmieniła jedenastka dla rywala. Dobra piłka zagrana z tyłu na dobieg, faul i karny. To zmieniło losy meczu. Potem kolejne dobre dośrodkowanie i celna główka. To nie kwestia jakiegoś doświadczenia. Dobrze zagrane piłki i tyle. Nie starczyło nam wszystkiego, żeby utrzymać ten korzystny dla nas wynik. Naprawdę szkoda, że tak się stało, bo do tej pierwszej straconej bramki kontrolowaliśmy wydarzenia na boisku. Przez 80 minut kontrolowaliśmy to, co działo się na boisku. Przeciwnik nie stwarzał pod naszą bramką sytuacji, nie było z jego strony frontalnych ataków. Wydawało się, że wszystko jest naprawdę dobrze. Tym bardziej szkoda, że tak się to wszystko potoczyło - tłumaczy Hateley. Teraz przed mistrzem Polski kolejne ważne sprawdziany. Jutro ligowy mecz u siebie z Lechem Poznań, a potem spotkania z Riga FC z II rundzie eliminacji Ligi Europy. O dwumeczach z mistrzem Łotwy doświadczony Hateley mówi tak. - To dopiero przyszły tydzień. Za nami długa noc po meczu z BATE. Wszystko jeszcze siedzi i będzie jeszcze siedziało w głowach. O kolejnym przeciwniku w europejskim pucharze będziemy myśleli za kilka dni. Co do ligi, to wiadomo, to inauguracja sezonu. Dobrze byłoby wszystko zacząć, tak jak było to rok temu, kiedy to też udanie wystartowaliśmy. Na pewno będziemy gotowi i dobrze przygotowani na to spotkanie - podkreśla jeden z liderów mistrza Polski. Michał Zichlarz, Gliwice