27-letni Masłowski miał być tym, który w klubie z Gliwic zastąpi Kamila Vacka. Ze świetnie grającym reprezentantem Czech Piast w poprzednim sezonie osiągnął największy sukces w historii, ligowe rozgrywki zakończył na drugim miejscu. W lipcu gliwiczanie zdecydowali się na sprowadzenie z Warszawy Masłowskiego. Ofensywnie grający zawodnik został wypożyczony na rok, z opcją transferu definitywnego. Miał odbudować się piłkarsko. W słabo grającym jesienią zespole zawiódł, a pokaz nieodpowiedzialności dał w meczu z Górnikiem Łęczna (3-3), kiedy to w przeciągu kilku minut zobaczył dwie żółte kartki, przez co wyleciał z boiska, a rywal w ostatnich sekundach zdobył dwa gole i wyrównał. Na plus może zapisać fantastyczne trafienie z wolnego w spotkaniu z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza (2-1). Wszystko wskazuje na to, że zimą pożegna się z górnośląskim klubem i wróci do Legii. Jego dalsza kariera stoi pod znakiem zapytania. Legia sprowadziła go do siebie z Zawiszy, niespełna dwa lata temu, za około 800 tys. euro. W warszawskim klubie miał zastąpić Miroslava Radovicia. Nie wyszło. Teraz nie dał też rady w Piaście. Niewykluczone, że zimą trafi do pierwszoligowego Zagłębia Sosnowiec, które walczy o awans. Tyle, że nie wiadomo, jak piłkarskie władze potraktują jego występ na początku lipca w meczu o Superpuchar Polski w barwach Legii przeciwko Lechowi. Według przepisów zawodnik może bowiem w jednym sezonie występować w oficjalnych meczach jedynie w dwóch klubach. Na boiskach Ekstraklasy Masłowski, w barwach Zawiszy, Legii i Piasta, rozegrał 75 spotkań, w których zdobył 11 bramek. Aż dziesięć z nich zdobył grając w jedenastce z Bydgoszczy. Michał Zichlarz