Co? Gdzie? Kiedy? Bądź na bieżąco i sprawdź Sportowy Kalendarz! Piast Gliwice zremisował we wtorek z Lechem 2-2, choć przegrywał już 0-2. Przez ostatnie 20 minut bronił jednak tego wyniku, bo po czerwonej kartce dla Kamila Vacka musiał grać w osłabieniu. Kapitan Piasta Radosław Murawski nie zgadza się jednak nie tylko z tą decyzją arbitra, ale także z brakiem reakcji przy pierwszym golu dla "Kolejorza". Wtedy w okolicy linii końcowej pola karnego Murawski został nadepnięty przez Darko Jevticia, piłka trafiła pod nogi Karola Linetty'ego, a reprezentant Polski pokonał Jakuba Szmatułę. - Z mojej perspektywy to był faul. Nie wiem, czy to Jevtić czy Linetty, bo nie widziałem jeszcze powtórki, nadepnął mnie na kostkę, a dokładniej na Achillesa. Było nas tam jednak dwóch na jednego (oprócz Murawskiego jeszcze Urosz Korun - red.), więc nie na wytłumaczenia, nie powinno być możliwości, by rywal oddał strzał. Kuba Szmatuła nie miał szans, był zasłonięty - mówi Murawski. Podobnie dyskusyjna, zdaniem piłkarza, była sytuacja z wykluczeniem reżysera gry Piasta Kamila Vacka. Czech po wcześniejszej stracie piłki zaatakował od tyłu Dawida Kownackiego - na powtórkach widać jednak wyraźnie, że najpierw ściął rywala, a być może dopiero później lekko musnął piłkę. - Stałem trochę dalej, ale ze swojej drużyny i tak byłem chyba najbliżej tej sytuacji. Moim zdaniem nie powinno być czerwonej kartki, może żółta, bo Kamil zaatakował piłkę, a później zawodnik się przewrócił. OK, może trafił go, ale nie na czerwoną kartkę. Nie wiem, jakby to się dalej potoczyło - żałował defensywny pomocnik Piasta, który w drugiej części pełnił rolę środkowego obrońcy. - Dziwnie się czułem w tej roli, za dużo się nie nabiegałem, choć zawsze tych kilometrów trochę robię w środku pola. Dużo było walki w powietrzu, bo Kownacki i Bille Nielsen to silni napastnicy. Inna pozycja, coś nowego, zawsze fajnie to w przyszłości wykorzystać - mówi Murawski, którego szyję zdobiła czerwona szrama. - To od jakiegoś pojedynku z Karolem Linettym - wspominał. Właśnie rywalizacja Linetty'ego z Murawskim miała być ozdobą tego spotkania. Kto wie, czy za rok w finałach młodzieżowych mistrzostw Europy w naszym kraju obaj nie będą razem wypełniać pozycji numer sześć i osiem w reprezentacji Polski. We wtorek ich role były jednak inne - Linetty występował jako ofensywny pomocnik, a Murawski nieco ponad połowę spotkania grał w obronie. - Nie skupiam się na takich rzeczach. Linetty to mój rywal na boisku, a kolega poza nim. W czasie gry nie ma sentymentów, nie widzę możliwości, by odpuścić. On jednak strzelił pierwszego gola, chwała mu za to, było więc chyba jakieś niedopatrzenie moje lub kogoś w drużynie. 1-0 dla niego - mówił Murawski. Piast nadal traci trzy punkty do Legii, a gdyby wygrał w Poznaniu, strata znów wynosiłaby jedno oczko. - Porażka mogła nam skomplikować sytuację, dobrze, że wróciliśmy z dalekiej podróży. Daliśmy radę podnieść się w Poznaniu, a tu nie jest łatwo wygrać czy zremisować. Z tyłu głowy mam mecze, które kończyły się wynikami 4-0 dla Lecha. Jak straciliśmy drugą bramkę, to pomyślałem, że nie może znowu tak być - przyznał Murawski, który dodaje, że to wciąż udany dla Piasta sezon. - Wierzę, że tak się też skończy. Mieliśmy kilka wzlotów i upadków, niepotrzebnych porażek czy remisów, ale przecież każdy chce wygrywać. Dla nas to miejsce jest super, ale dlaczego nie zagrać o coś więcej? Nie złożymy broni, będziemy zasuwać i udowadniać, że jesteśmy w stanie sporo namieszać i zrobić coś fajnego. Nie wiem, czy Legia może osłabnąć, ale potracić punkty - tak. Jej rywale będą walczyli, jak Lech w ostatniej kolejce, który miał pomysł na grę. My też jesteśmy w stanie coś dobrego zrobić - zakończył piłkarz Piasta. Swój kolejny mecz wicelider Ekstraklasy rozegra w niedzielę w Gliwicach - jego rywalem będzie niepokonana od siedmiu kolejek Lechia Gdańsk. Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz Andrzej Grupa