Spotkały się dwie drużyny, które dotąd w tym sezonie nie zdobyły jeszcze bramki. Przełamało się Zagłębie. W pierwszej połowie nie zapowiadało się, że może to się zmienić. Mecz był obszernymi fragmentami nudny, niewiele się działo choć nie można odmówić piłkarzom zaangażowania. Strzałów trochę było ale albo łatwo bronił bramkarz (Tornike Gaprindaszwili, Alberto Toril, Kamil Wilczek), albo były niecelne (Gaprindaszwili, Guram Giorbelidze, Kacper Chodyna) Czerwona kartka dla strzelca Po przerwie było ciekawiej. Zagłębie powinno prowadzić w 50. minucie, ale Frantisek Plach świetnie obronił groźny strzał Martina Dolezala. W 62. objęli prowadzenie - dopiero VAR zdecydował o zaliczeniu gola Gaprindaszwiliego. Kilkadziesiąt sekund później szczęśliwy strzelec złapał się za głowę, bo... dostał czerwoną kartkę za faul. Wszystko dlatego, że Gruzin zaatakował obrońcę Constantina Reinera wyprostowaną nogą, dlatego musiał opuścić boisko. Reiner na szczęście szybko wrócił do gry. Gra zaostrzyła się. Gole już jednak nie padły. Piast nie miał ani jednej stuprocentowej sytuacji w tym meczu. Piast Gliwice - Zagłębie Lubin 0-1 (0-0) Bramka: 0-1 Gaprindaszwili (62.) Piast: Plach - Mosór, Czerwiński, Reiner Ż (82. Ameyaw) - Pyrka (77. Sappinen), Hateley, Chrapek, Tomasiewicz (68. Kaput), Katranis - Toril Ż (68. Kądzior), Wilczek Zagłębie: Bieszczad Ż- Kopacz, Ławniczak Ż, Jach, Giorbelidze (90. Woźniak) - Gaprindaszwili CZ, Makowski, Łakomy Ż (77. Bartolewski), Starzyński (69. Bieńko), Chodyna - Doleżal (77. Adamski) Sędziował: Jakubik (Siedlce); widzów: 3422.