Kliknij, by przyjść do zapisu relacji na żywo z meczu Piast Gliwice - ŁKS Zapis relacji na żywo z meczu Piast Gliwice - ŁKS przystosowana do urządzeń mobilnych "Tylko zwycięstwo! GKS tylko zwycięstwo!" krzyczeli szalikowcy Piasta przed dzisiejszym meczem. Po serii porażek trener Waldemar Fornalik dokonał w prowadzonym przez siebie zespole kilku zmian. Do wyjściowego składu mistrza Polski wrócił Marcin Pietrowski, Tomasz Jodłowiec czy Gerard Badia. Od pierwszej minuty grał też Dominik Steczyk. Beniaminek rozpoczął bez respektu i atakował, nie schodząc przez kilka pierwszych minut z połowy gospodarzy. Brakowało jednak konkretów, strzałów czy groźnych dośrodkowań. W 9 minucie z prawej strony groźnie dogrywał wprawdzie Maciej Wolski, ale jego koledzy nie doszli do silnie bitej piłki. Trzy minuty później zza pola karnego uderzał Bartłomiej Kalinkowski, ale skończyło się na rzucie rożnym. Zaraz potem celnie trafiał Michał Trąbka, ale Frantiszek Plach sparował piłkę. W tym czasie gliwiczanie nie byli w stanie przeprowadzić sensownej akcji... W 19 minucie oglądaliśmy kolejny celny strzał przyjezdnych. Uderzał aktywny Wolski, ale Plach był na miejscu. W odpowiedzi Piotr Parzyszek strzelał obok słupka bramki strzeżonej przez Arkadiusza Malarza. W końcu w 26 minucie ŁKS przeprowadził błyskotliwą akcję, która dała beniaminkowi z Łodzi prowadzenie. Dani Ramirez zagrał do Pirulo. Ten dograł na piąty metr, gdzie do piłki doskoczył Wolski i wepchnął pikę do siatki. 1-0 dla beniaminka! 22-latek mógł się zaś cieszyć z premierowego trafienia w Ekstraklasie. Piast nie był w stanie odpowiedzieć. Jedenastka z Gliwic grała wolno i schematycznie. Brakowało na boisku kogoś, kto pociągnąłby zespół. Po dwóch kwadransach statystki wyglądały następująco, ŁKS pięć strzałów, w tym trzy celne, a gliwiczanie jeden nie celny Parzyszka... W 40 minucie głową uderzył Dominik Steczyk, ale Malarz nie miał problemów ze złapaniem piłki. W końcówce I połowy sędzia Bartosz Frankowski kilka razy musiał przerywać grę. Na murawie leżeli m.in. Mikkel Kirkeskov czy Adrian Klimczak. Gra się zaostrzyła nie tylko na boisku... W 42 minucie żółtą kartką za faul zobaczył Tomas Huk. Kartkę, żółtą, a w chwilę później czerwoną zobaczył też na ławce kierownik mistrzów Polski Adam Fudali... Drugą część miejscowi rozpoczęli z jedną zmianą. Steczyka zastąpił Sebastian Milewski. W 49 minucie groźnie na bramkę gospodarzy uderzał Kalinkowski, ale piłka minęła cel. Tymczasem kilka minut później było 1-1! Z rzutu rożnego dobrze dośrodkował Badia, najwyżej wyskoczył Parzyszek i głową z kilku metrów zaskoczył bezradnego Malarza. Wszystko w momencie, że nic nie wskazywało na to, że drużyna Waldemara Fornalika trafi szybko do siatki. ŁKS, po błędzie Jana Sobocińskiego, który dał się wyprzedzić napastnikowi Piasta, stracił prowadzenie. Gliwiczanie ruszyli do zdecydowanych ataków i wykonywali rzut rożny za rożnym. Jednak bez efektu, jak przy trafieniu Parzyszka. W 59 minucie kolejne dobre zagranie Michała Trąbki. Skrzydłowy łodzian uderzył mocno, ale minimalnie niecelnie. Mecz mógł się w tym fragmencie podobać, bo akcja przenosiła się z jednego pola karnego, pod drugie. W 63 minucie, zaraz po wejściu na boisko, do siatki mógł trafić Patryk Sokołowski, ale trafił za lekko. Kilka minut później szarżował inny rezerwowy Łukasz Sekulski, ale bramkarz Piasta był na miejscu. ŁKS nie miał zamiaru się bronić. W 70 minucie w mur graczy gliwiczan uderzył z wolnego Ramirez, a odpowiedzi głową niecelnie strzelał starający się Parzyszek. Końcówka to starania mistrza Polski o zwycięskiego gola. Niewiele z tych starań jednak wychodziło. Groźniejsze były kontry łodzian. Po jednej z nich, w 84 minucie, Kirkeskov świetnym wślizgiem ubiegł Pirulo. Zaraz potem, po podaniu Jorg Felixa w poprzeczkę huknął Badia. Bramka tylko się trzęsła... To była świetna okazja do zdobycia bramki na wagę trzech punktów. Nie udało się Badii udało się Felixowi. Katalończyk zagrał przed pole karne, a tam najlepszy snajper Piasta w tym sezonie zdobył swoją 10 bramkę w tym sezonie, która daje mistrzowi Polski bezcenne trzy punkty. Piłkarze ŁKS byli załamani. Dodajmy, że w dzisiejszym meczu jednym z sędziów liniowych był pani Paulina Baranowski. Radziła sobie przyzwoicie. Z Gliwic Michał Zichlarz Piast Gliwice - ŁKS Łódź 2-1 (0-1) Bramki: 0-1 Maciej Wolski (26.), 1-1 Piotr Parzyszek (53.), 2-1 Jorge Felix (89.) Żółte kartki: Tomas Huk, Thomas Hateley - Piast. Adrian Klimczak, Jan Sobociński, Pirulo - ŁKS. Sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń). Widzów: 3892. Górnik: Frantiszek Plach - Marcin Pietrowski, Uros Korun, Tomas Huk, Mikkel Kirkeskov - Gerard Badia, Tomasz Jodłowiec (61. Patryk Sokołowski), Tom Hateley, Dominik Steczyk, Jorge Felix - Piotr Parzyszek (80. Patryk Tuszyński). ŁKS: Arkadiusz Malarz - Jan Grzesik, Maksymilian Rozwandowicz, Jan Sobociński, Adrian Klimczak - Maciej Wolski (76. Piotr Pyrdoł), Dani Ramirez, Łukasz Piątek, Bartłomiej Kalinkowski, Michał Trąbka (64. Łukasz Sekulski)- Pirulo. Ekstraklasa - wyniki, terminarz, tabela, strzelcy Ranking piłkarzy Ekstraklasy - sprawdź! Po meczu powiedzieli: Kazimierz Moskal (trener ŁKS): - Nie wiem czy rozegraliśmy bardzo dobry, dobry czy przeciętny mecz, ale na pewno do bramki na 1-1 lepiej graliśmy w piłkę od Piasta. Gospodarze nie mogli stworzyć sobie sytuacji. Obawialiśmy się oczywiście ich stałych fragmentów i w ten sposób padło wyrównanie. Kto wie jak zakończyłby się mecz, gdyby pan sędzia wspaniałomyślnie nie chciał piłki oddać gospodarzom po tym, jak wyszła na aut. Przerwał akcję, oddał im piłkę i za chwilę straciliśmy bramkę. Dla mnie to niezrozumiałe. Nikt mi nie powie, że to było słuszne rozwiązanie. Takie sytuacje powodują, że ręce opadają, a takiego meczu nie mieliśmy prawa przegrać. Waldemar Fornalik (trener Piasta): - Na pewno odnieśliśmy bardzo ważne zwycięstwo w kontekście ostatnich trzech porażek, które spowodowały trochę nerwowości w naszej grze. Przypadkowa bramka dla ŁKS jeszcze to spotęgowała. W drugiej połowie zagraliśmy o wiele lepiej. Zobaczyliśmy drużynę chcącą za wszelką cenę wygrać, było kilka naszych dobrych akcji. Spodziewaliśmy się trudnego meczu, bo ŁKS niejednej drużynie napsuł krwi. I to było widać na boisku. Do końca wynik mógł się zmienić w obie strony, ale to my wygraliśmy. Poprawiły się nastroje, wszystko wraca do normy. Nie będę mówił o tym, co działo się w przerwie w szatni. Nasze zmiany były dobre, ruszyły naszą grę.