Valencia przebywa obecnie w Wielkiej Brytanii. 25-latek, uznany najlepszym piłkarzem sezonu 2018/19 w Ekstraklasie, po zdobyciu tytułu mistrzowskiego z Piastem został kupiony przez drugoligowy angielski Brentford FC. Skrzydłowy nie radził sobie najlepiej na zapleczu Premier League, ale w obliczu pandemii koronawirusa wszystko schodzi na drugi plan.Zwłaszcza, że w ojczyźnie pochodzącego z Ekwadoru zawodnika rozgrywa się prawdziwy dramat. O koszmarnej sytuacji Valencia opowiedział w rozmowie z "Super Expressem".Zapytany o to, czy władze rzeczywiście ukrywają liczbę zakażonych, Valencia nie ma żadnych wątpliwości. - Oczywiście, że zaniżają, że ukrywają. Ale... wszystkiego ukryć się nie da. Przecież wszyscy wiedzą, a moja rodzina mi to potwierdziła, że w Guayaquil zmarli leżą w domach po kilka dni, bo nie ma ich kto odebrać mimo próśb, aby służby przyjechały po zwłoki. Mówi się o zmarłych leżących na ulicach, o tym, że niestety te sytuacje powodują coraz niższą empatię u ludzi. Niektóre firmy pogrzebowe drastycznie podniosły ceny swoich usług, właśnie pogrzeby mocno podrożały - mówi piłkarz.W dalszej części wywiadu zdradza jeszcze więcej dramatycznych szczegółów. Z powodu braku materiałów, zmarli chowani są w trumnach z tektury.- Niestety, straciłem już jedną osobę przez koronawirusa. Choroba zabiła brata mojego dziadka. Był w słusznym wieku, ale zdrowy do tej pory, nie miał innych chorób. A wspomniany dziadek jest mi niezwykle bliski, bo wychowali mnie właśnie dziadkowie... - opowiada były skrzydłowy Piasta.Sam Valencia ufundował 1500 maseczek dla szpitala w Guayaquil, nazywanego ekwadorskim Wuhan. - Bogaci sobie tam poradzą, ale biedni, a tych jest zdecydowanie więcej, już nie. Władza w Ekwadorze dba o siebie, nie o obywateli - zaznacza.Według oficjalnych danych w Ekwadorze odnotowano 7257 przypadków zakażenia koronawirusem oraz 315 zgonów. To liczby niewiele większe niż w Polsce, lecz według większości relacji, w tym Valencii - zdecydowanie zaniżone. WG