Kamil Kosowski, Mate Lacić i Łukasz Budziłek zostali, po klęsce z Polonią Warszawa (0-5) przesunięci do zespołu Młodej Ekstraklasy. Jak poinformował klubowy serwis jeszcze przed poniedziałkowym treningiem musieli zabrać swoje rzeczy z szatni. Cóż, wygląda na to, że w przyszłym sezonie kibice w Bełchatowie już nie będą oglądać spotkań Ekstraklasy. Zapewne niewielu to zmartwi, bo też futbol w tym mieście nie był w stanie podbić serc mieszkańców. Nawet, gdy kilka lat temu, drużyna pod wodzą Oresta Lenczyka walczyła o mistrzostwo Polski, na trybunach rzadko zbierał się komplet (co w tym przypadku sprowadzało się do kilku tysięcy). Bełchatów pokochał siatkówkę, dla piłki nożnej nie było już po prostu miejsca. Zabawa za publiczne pieniądze (podpisywanie gigantycznych kontraktów za czasów Lenczyka) na szczęście dobiega końca. Klub już od jakiego czasu ledwo wiąże koniec z końcem, zawodnicy od miesięcy nie dostają kontraktowych wypłat. To nic wstydliwego. Zdecydowana większość klubów w Polsce jest w podobnej sytuacji. Inne radzą sobie lepiej, inne gorzej, ale ważne w tym wszystkim jest zachowanie klasy. A tego w Bełchatowie ewidentnie brakuje. Kamil Kosowski w poprzednim sezonie ciągnął ten zespół , jak mógł, był królem asyst, to w dużej mierze dzięki niemu już rok temu udało się dla Bełchatowa uratować Ekstraklasę. Zamiast okazać choćby elementarną wdzięczność, upokarza się doświadczonego zawodnika zsyłaniem do rezerw. Szefowie Bełchatowa najpierw zadziwili wszystkich, gdy nie potrafili znaleźć zastępcy dla Kamila Kieresia i powierzyli obowiązki trenerskie Janowi Złomańczukowi, który jest szkoleniowcem z poprzedniej epoki. Już widać, że nie jest on w stanie pogardzić z prowadzeniem zespołu. Powierzanie Kosowskiemu roli lewego obrońcy, to był poroniony pomysł. Przecież wiadomo, że "Kosa" zawsze realizował się w ofensywie. - Po to mam za sobą Maćka Stolarczyka, abym mógł grać do przodu - mówił, gdy szalał na lewem skrzydle w najlepszych czasach Wisły Kraków. Kosowskiemu przytrafił się błąd przy golu na 0-2, po porostu się potknął i spóźnił do piłki. Za chwilę wylądował na ławce rezerwowych. Jakoś nie przypominam sobie, aby trener Jan Urban, posadził na ławce Artura Jędrzejczyka, który zaliczył "piękną asystę" przy trafieniu Wojciecha Kędziory na 0-2 w meczu z Piastem. Urban w przerwie podbudował swojego podopiecznego i ten w końcówce zdobył gola na 2-2. Oczywiście pozostawienie Kosowskiego nie odmieniłoby losów meczu w Bełchatowie. Polonia była o co najmniej klasę lepsza, ale takie demonstracje podczas gry w niczym nie pomogły zespołowi. Sytuacja kadrowa Bełchatowa jest tragiczna, zespół zdziesiątkowały kontuzje. Odsyłanie Kosowskiego i Lacicia do rezerw to wywieszanie białej flagi już w październiku. Problem odsyłania zawodników do rezerw nie dotyczy tylko Bełchatowa. Niedawno taki los spotkał Dariusza Łatkę w Podbeskidziu, a wiosną w ten próbował ratować swój prestiż w Wiśle Michał Probierz, który pomiatał Bogu ducha winnego Dudu Bitona i Dragana Paljicia. Od piłkarzy wymaga się profesjonalizmu i słusznie, ale szefowie klubów - zanim zaczną karać - powinni też uderzyć się piersi i zapytać siebie, jak realizowanie profesjonalizmu wygląda z ich strony.