Gdy poprzedni sezon piłkarze PGE GKS zakończyli na dziesiątej pozycji, w klubie odczuwało się duży niedosyt. Za wynik odbiegający od oczekiwań pierwszy zapłacił ówczesny trener Maciej Bartoszek, z którym nie przedłużono umowy. Doszło również do zmiany na stanowisku prezesa. W czerwcu 2011 roku rządy w klubie objął Marcin Szymczyk, który miał jednak znacznie trudniejsze zadanie niż jego poprzednicy. Nie mógł już bowiem liczyć na nieograniczony niemal strumień pieniędzy, jaki przez lata płynął do klubu od sponsora strategicznego - Kopalni Węgla Brunatnego "Bełchatów", a później Polskiej Grupy Energetycznej, której częścią stała się bełchatowska kopalnia. Mimo mocno ograniczonego budżetu Szymczyk zdecydował się zatrudnić na stanowisku trenera b. selekcjonera reprezentacji Polski Pawła Janasa. Wkrótce musiał jednak szukać nowego szkoleniowca, bo po pięciu kolejkach Janas zrezygnował z dalszej pracy w Bełchatowie. Prowadzony przez niego zespół miał wówczas na koncie trzy punkty i cztery porażki. Ten balast piłkarze PGE GKS dźwigali już do końca sezonu i dopiero w przedostatniej kolejce zapewnili sobie utrzymanie w T-Mobile Ekstraklasie. Miejsce w lidze bełchatowianie uratowali pod wodzą Kamila Kieresia, który nie prowadził wcześniej samodzielnie żadnej drużyny na tym szczeblu rozgrywek. Kiereś odważnie sięgał bo młodych i mniej doświadczonych zawodników, którzy dobrze prezentowali się u boku "starych wyjadaczy" - Marcina Żewłakowa i Kamila Kosowskiego. Pod wodzą Kieresia PGE GKS potrafił odbierać punkty wyżej notowanym rywalom (1-1 z Ruchem Chorzów, 1-0 z Lechem Poznań, 2-1 z Polonią Warszawa, 2-2 z Wisłą Kraków, 1-1 z Legią Warszawa), ale tracił je w pojedynkach z ekipami z dolnych rejonów tabeli (1-3 z Lechią Gdańsk, 1-1 z ŁKS-em, 2-2 z Cracovią). Gdy w przedostatniej kolejce bełchatowianie zapewnili sobie utrzymanie w ekstraklasie Kiereś powiedział, że o kończącym się sezonie trzeba jak najszybciej zapomnieć i skupić się na kolejnych rozgrywkach. - Mamy kilka fajnych pomysłów - mówił. Z ich realizacją mogą być jednak problemy. Bełchatowianie bez większych kłopotów otrzymali licencję na dalszą grę w ekstraklasie, co jednak nie oznacza, że klub może bez obaw spoglądać w przyszłość. Od dłuższego czasu głośno mówi się o tym, że PGE zamierza definitywnie rozstać się z GKS. Wysokość dotacji przekazywanych na klub jest systematycznie zmniejszana, a działacze GKS w miesiącach liczą już czas, który pozostał do wygaśnięcia umowy sponsorskiej. GKS od dłuższego czasu walczy o jej przedłużenie, a także o zwiększenie frekwencji na swoim stadionie. Mimo ciekawych pomysłów, wielu promocji i atrakcyjnych nagród mecze przy ul. Sportowej nie przyciągają tłumów. To jednak nie koniec problemów. Po zakończeniu sezonu Centralne Biuro Antykorupcyjne poinformowało, że 29 osób związanych z GKS - trenerzy i zawodnicy - usłyszało zarzuty dotyczące "ustawienia" 33 spotkań II ligi w rundzie wiosennej sezonu 2003-2004 i w całym sezonie 2004-2005. Choć większości osób z tej listy nie ma już w Bełchatowie, to jednak sprawa psuje wizerunek GKS. W kwestiach sportowych aktualnie mniej mówi się o ewentualnych wzmocnieniach zespołu, a więcej o zawodnikach, którzy mogą się pożegnać z bełchatowskim klubem. Po okresie wypożyczenia do Legii wrócić ma Damian Zbozień. Pojawili się już także chętni na zatrudnienie m.in. Dawida Nowaka, Miroslava Bożoka i Mateusza Maka. Jeśli oferty będą konkretne, to bełchatowski klub wyrazi zgodę na transfery nie tylko tych graczy. Przy Sportowej zostaną ci, którzy będą chcieli grać za pensje w wysokości 10-12 tys. zł. Na większe wynagrodzenia klubu z Bełchatowa nie stać. Czasy finansowego Eldorado należą tu już do odległej przeszłości.