- Naprawdę nie pamiętam. Podpowiedzcie mi - poprosił dziennikarzy. (Było to w meczu z Kolporterem Koroną Kielce w poprzednim sezonie - przyp. red.). - Na pewno ta bramka otworzyła listę strzelców i łatwiej nam było prowadzić grę. Mogliśmy grać z kontry. Było kilka sytuacji, ale najważniejsze, że po trzech z nich piłka przekroczyła linię bramkową bełchatowskiej bramki. Trener mówił o gromadzeniu punktów. Zadanie uważam więc za wykonane - dodał. - Jestem załamany, co tu komentować. Nie wiem, co się dzieje, siadła nam psychika - mówił prawie ze łzami w oczach Edward Cecot. - Sytuacji nie brakowało, ale szczęścia tak. Wierzcie, że nam zależy na wygranej, ale gdzie leży przyczyna takiej "miernoty" trudno powiedzieć - dodał. Cały tydzień po przegranej z Wisłą Krakow przygotowywaliśmy się do tego spotkania. Wiedziałem, że nie będzie łatwo, ale nie przypuszczałem, że jednak w taki sposób zdobędziemy trzy punkty. Idą święta, my będziemy je spędzać w dobrych nastrojach - stwierdził Franciszek Smuda, trener "Kolejorza" Na pytanie dlaczego nie zagrał Reiss odpowiedział: - Gra zespołu to nie jest koncert życzeń. Grają ci, którzy prezentują odpowiednią formę, walczą. - Już miałem w pewnym momencie nadzieję, że odbijamy się od dna, ale my tylko uderzyliśmy głową w sufit i spadliśmy w dół - obrazowo ocenił sytuację Orest Lenczyk, szkoleniowiec gospodarzy. - Praktycznie po stracie drugiego gola z zawodników zeszło powietrze. W tej chwili drużyna GKS-u Bełchatów przypomina zdemontowaną na części machinę, a jedynym zawodnikiem, którego mogę dzisiaj pochwalić jest Maciej Dąbrowski, który nie wszedł na boisko z bagażem czterech wcześniejszych porażek. Nie pozostaje nam nic innego, jak spokojnie się utrzymać i budować zespół na przyszły sezon - zakończył. Maciej Borowski, Bełchatów