To dopiero pierwsza z trzech rund kwalifikacyjnych. Jej przejście jest niemal obowiązkiem dla polskich drużyn, ale Groclin - po zmianach kadrowych, do jakich doszło w tym klubie ostatnio (nowy trener, odejście kluczowych piłkarzy Świerczewskiego i Golińskiego) znalazł się w lekkim kryzysie. Podopieczni Jacka Zielińskiego zostali rozbici przez Ruch Chorzów, a i przed dwoma tygodniami w starciu z Arazem męczyli się na boisku. - Po blamażu w starciu z Ruchem mam nadzieję, że w rewanżu z Arazem uda nam się choć częściowo zrehabilitować w oczach kibiców i prezesa Drzymały - mówi trener Zieliński, który nie skorzysta dzisiaj z kontuzjowanego Łukasza Tupalskiego, ani z nie zgłoszonych do UEFA Sergio Bataty i Słowaka Petra Babnica. Ekipie zdobywcy Pucharu Polski idzie jak po grudzie, więc całe szczęście, że przynajmniej w ekipie wicemistrzów Polski wszystko jest pod kontrolą Oresta Lenczyka. Bełchatowianie, choć w pierwszym spotkaniu musieli sobie radzić bez czterech ważnych zawodników (m.inn. Garguły i Nowaka) za sprawą strzałów Dariusza Pietrasiaka zapewnili sobie dwubramkową przewagę przed rewanżem. Lenczyk zrobił wszystko, by piłkarze wyszli na rewanż ze świadomością, jakby po pierwszym spotkaniu było 0:0. Tym bardziej, że o ile do składu wraca rehabilitant Mariusz Ujek, to wypadł z niego bohater pierwszej konfrontacji - Pietrasiak i inny defensor - Marcin Kowalczyk. Listę kontuzjowanych uzupełniają Garguła, Grzegor Fonfara, Bartłomiej Chwalibogowski, Piotr Klepczarek. Nie zobaczymy też nie zgłoszonych do Pucharu UEFA Peruwiańczyków Jhoela Herrery i Alexandra Sancheza. - Gdybyśmy za wszelką cenę chcieli przywrócić do gry któregoś z kontuzjowanych byłoby to możliwe, ale w Bełchatowie się nie zdarza, by ktokolwiek dostał blokadę - podkreśla Orest Lenczyk. - Wolę poczekać na powrót do składu zawodnika, byle mieć go zdrowego. Wiem, że w niejednym klubie zdobyto by się na szaleństwo zastrzyku znieczulającego. Tym bardziej, gdy zespół prowadzi trzech trenerów w jednym sezonie.