Charyzmatyczny szkoleniowiec w przeciwieństwie do swojego oponenta zachował znacznie więcej zimnej krwi. Pochodzący z Włocławka trener w rozmowie z naszym portalem wolał obsypać swojego byłego doradcę komplementami aniżeli odpowiedzieć mu jakąś ciętą ripostą. - Rozumiem, że Łukasz może być rozgoryczony odejściem z Bełchatowa, ale nieco się zagalopował i powiedział za dużo, rozmijając się z prawdą. Łukasz jest bardzo ambitnym człowiekiem. Na pewno nie mniej ambitnym ode mnie i tylko tak tłumaczę jego zachowanie w tej całej sytuacji - powiedział dla INTERIA.PL Bartoszek. - To człowiek o ogromnym potencjale, który posiada niesamowitą wiedzę teoretyczną na temat przygotowania fizycznego. Myślę, że niedługo jego praca zacznie przynosić efekty, ale póki co musi zrozumieć, że racja nie zawsze jest po jego stronie. Nie ma ludzi nieomylnych. Nie będę wchodził w polemikę, ale w sztabie szkoleniowym pracują ludzie odpowiadający za poszczególny wycinek przygotowania zespołu, a odpowiedzialność za wyniki i tak zawsze ponosi pierwszy trener. Tak samo było w tym przypadku. To ja podejmowałem najważniejsze decyzje - dodał. Przypomnijmy, że Bortnik publicznie zarzucił byłemu trenerowi bełchatowskiej drużyny brak kompetencji. - Wielokrotnie byłem zażenowany metodami Bartoszka, ale za każdym razem najbliżsi współpracownicy uspakajali mnie i przypominali, że jestem tylko doradcą i zwracali uwagę, iż należy mu pozwolić pracować, bo to on podejmuje decyzje i z tego powodu poniesie odpowiedzialność za wszytko na koniec rozgrywek - w ostrych słowach wypowiadał się specjalista od przygotowania fizycznego, który od kilku dni pracuje w sztabie szkoleniowym Korony Kielce. Bortnik miał również za złe pierwszemu szkoleniowcowi publiczne wypowiedzi na temat przygotowania fizycznego zespołu. Trener Bartoszek uważa jednak, że te krytyczne wypowiedzi nie były skierowane pod adresem jego doradcy. - Dla mnie ta cała sytuacja jest niezrozumiała, ponieważ ja nikogo nie atakowałem i nie zamierzam zaczynać żadnych ataków. W jednym z wywiadów powiedziałem, że nie jestem do końca zadowolony z przygotowania fizycznego, ale to nie znaczy, że to jest atak. Nigdy przecież nie powiedziałem, że Łukasz zawalił nam okres przygotowawczy. Jeśli kogoś atakowałem to przede wszystkim siebie, skoro mówię o jakichś przyczynach bądź czynnikach, które miały wpływ na słabszą dyspozycję zespołu. Na naszą gorszą grę w rundzie wiosennej złożyło się mnóstwo czynników. Chociażby to, że Łukasz dołączył do nas tak późno, dopiero przed wyjazdem na drugie zgrupowanie na Cyprze. Trzy miesiące naszej wspólnej pracy to zdecydowanie za mało, aby oczekiwać efektów poszerzonego sztabu trenerskiego. Wymagania przełożonych wobec naszej drużyny były przecież ogromne. Zostaliśmy poddani bardzo rygorystycznej ocenie, a w porównaniu do rundy jesiennej zdobyliśmy tylko o sześć punktów mniej - wyjaśnił nieporozumienie energiczny szkoleniowiec. Czytaj też: Bartoszek ucieka od odpowiedzialności