Puchar Polski jest nazywany "Turniejem Tysiąca Drużyn". Teoretycznie szansę na końcowy triumf ma nawet zespół podwórkowy, który nie występuje w lidze, o ile przebije się przez sito eliminacji. W praktyce jednak romantycznych historii jest coraz mniej, dość napisać, że w prawie 100-letniej (choć edycji było mniej, bo obecna nosi numer 69) historii Pucharu Polski, tylko pięć razy trofeum zdobyła drużyna, która nie grała na najwyższym szczeblu rozgrywek. 1926 - Wisła Kraków - liga w dzisiejszym kształcie jeszcze nie istniała, dlatego Wisła nie mogła w niej grać. 1975 - Stal Rzeszów, II-ligowiec, ale już ze statusem beniaminka Ekstraklasy, który pokonała w finale rezerwy (!) ROW-u Rybnik. 1983 - Lechia Gdańsk, która uzyskała wtedy właśnie awans z III do II ligi, bijąc w finale II-ligowego Piasta Gliwice. 1992 - II-ligowa Miedź Legnica. 1996 - II-ligowy Ruch Chorzów, w momencie zdobycia trofeum będący już beniaminkiem Ekstraklasy. Z powyższej wyliczanki wynika, że tak naprawdę z niższych lig pochodziło dwóch zdobywców Pucharu Polski, bo gdy Wisła zdobywała trofeum, ligi jeszcze nie było, Ruch i Stal były beniaminkami Ekstraklasy. Zostaje dwóch triumfatorów. O pucharowej przygodzie Lechii Gdańsk i legendarnych meczach z Juventusem Turyn napisano już wszystko, a nawet książkę. Zostaje Miedź Legnica i jej triumf w 1992 r. "Miedzianka" zdobyła puchar 24 czerwca 1992 r. po wygranej w serii rzutów karnych z Górnikiem Zabrze na pustawym (ledwie 3,5 tysiąca widzów) stadionie Wojska Polskiego. Na łamach portalu newonce, bramkarz Miedzi Dariusz Płaczkiewicz mówił, że to był pierwszy raz, gdy on i większość kolegów grała przed telewizyjnymi kamerami. Legnica na przełomie ustrojowym była specyficznym miejscem. Już nie na poły radzieckim, ale jeszcze nie do końca całkowicie polskim. Ostatnie wojska rosyjskie (już nie radzieckie) opuściły "Małą Moskwę" 16 września 1993 r. - dokładnie rok po pierwszym meczu Miedzi Legnica w europejskich pucharach. Od razu dodajmy, że Miedź nie mogła grać u siebie w Legnicy, jej stadion nie spełniał standardów europejskich. Z tej okazji spotkanie Pucharu Zdobywców Pucharów przeniesiono do pobliskiego Lubina, na obiekt tamtejszego Zagłębia, otwarty w 1985 r., który chwilę wcześniej nosił nazwę: "Stadion 40-lecia Powrotu Ziem Zachodnich i Północnych do Macierzy". Miedź Legnica wylosowała jednego z najsilniejszych możliwych rywali - AS Monaco był finalistą poprzedniej edycji Pucharu Zdobywców Pucharów (w finale 0-2 z Werderem Brema) i zdobywcą Pucharu Francji - była to edycja bardzo nietypowa, po tragedii (mówił o niej Piotr Rzepka, wówczas piłkarz Bastii, dziś trener Mławianki) na korsykańskim stadionie Furiani nie rozegrano finału. - Pamiętam, że jeszcze na obozie w Czechach tylko się modliliśmy, żeby nie trafić na jakichś Bułgarów, Węgrów albo lecieć gdzieś na Kaukaz, bo chcieliśmy zagrać z mocnym klubem, na nowoczesnym stadionie, przed fajną widownią - opowiadał w newonce, pomocnik Marcin Ciliński. - Byliśmy nieco przerażeni i zaraz zaczęły się różne głosy. Jan Tomaszewski wypowiedział się w telewizji, że to taki rywal, że lepiej, jakbyśmy się w ogóle wycofali, bo to będzie jakaś zupełna kompromitacja. Tak czy inaczej szykowaliśmy się, choć nieco przestraszeni Monaco - dodawał Płaczkiewicz. Monaco nie miało już w składzie George’a Weah (obecny prezydent Liberii), ale w księstwie zastąpił go inny doskonały napastnik, Jurgen Klinsmann, który przyszedł z Interu Mediolan. Poza tym startujący do wielkich karier, późniejsi mistrzowie świata i Europy: Youri Djorkaeff, Emmanuel Petit i Lilian Thuram, "kieszonkowy" portugalski pomocnik Rui Barros i bramkarz z mundialowym nawet doświadczeniem - Jean-Luc Ettori. Całością dowodził trener Arsene Wenger, który za cztery lata przejmie Arsenal, w którym zostanie na 22 lata. W ramach przygotowań do meczu w Lubinie Miedź Legnica w meczu II ligi zagrała na wyjeździe z Bałtykiem w Gdyni (0-1), a Monaco u siebie, tyle że z Montpellier (0-0). - Pamiętam, że parę tygodni wcześniej graliśmy mecz w Pszowie z tamtejszym Górnikiem. My wychodzimy na boisko, a tu na około stoją przedstawiciele Monaco i rozstawiają kamery! Następna kolejka ze Ślęzą Wrocław, gramy u siebie, a Arsene Wenger jest na stadionie. Żeby wtedy w Legnicy dostać się na trybunę honorową, trzeba było przejść przez całe boisko. Jest dziesięć minut do gwizdka, grzejemy się, a przed nami idzie Wenger. To był szok. Udowodnił swój wielki profesjonalizm. Prawdopodobieństwo, że ich wyeliminujemy mogło wynosić ile? Promil? Przecież oni w maju grali w finale PZP! Przegraliśmy ze Ślęzą 0-1 i chyba sama jego obecność nas tak zestresowała - wspomina Płaczkiewicz. Wreszcie jesteśmy w środowe popołudnie (nie było oświetlenia, dlatego mecz Miedź - Monaco rozegrano przy świetle dziennym) 16 września 1992 r. na dożynkowym stadionie w Lubinie. Wrzesień jest miesiącem dożynek, dlatego nieliczna publika zgromadzona na obiekcie zastanawiała się kolektywnie, jak obfite będą zbiory piłkarzy z księstwa. Tuzin, czy dwa tuziny goli w siatce bramkarza Dariusza Płaczkiewicza? Pierwsze minuty wskazywały na pogrom, bo już w 2. minucie Klinsmann wycofał piłkę za pole karne, a Djorkaeff potężną bombą skierował ją do siatki. Lwią część publiki stanowili kibice z Lubina, którzy nie darzyli Miedzi sympatią, stąd ten gol został przyjęty...aplauzem. Jak się miało okazać, był to pierwszy i...ostatni gol w europejskich pucharach autorstwa piłkarzy Monaco w sezonie 1992/93. Kibice przecierali oczy ze zdumienia. Gracze "Miedzianki" nie położyli się na placu gry i nie prosili o najniższy wymiar kary, a parli do przodu. W 28. minucie mieli nawet rzut karny, podyktowany po faulu na aktywnym Arturze Wójciku. Grzegorz Kochanek jednak z 11 metrów nie trafił do siatki. 16.09.1992 Miedź Legnica - AS Monaco 0-1 "Siedzący obok stanowisk prasowych Daniel Dyluś powiedział potem do radiowego mikrofonu dobitnie: "Ja tego karnego bym strzelił!". Nie sposób określić, czy celny strzał Kochanka załamałby gości i uskrzydlił legniczan, czy odwrotnie - wyrwałby "książęcą drużynę" z boiskowego marazmu. Bardziej pewne natomiast jest, że ze wspomnianym Dylusiem i Dariuszem Baziukiem (obaj po triumfie w Pucharze Polski trafili do Zagłębia Lubin) "Miedzianka" miałaby znacznie więcej szans na nawiązanie walki z renomowanym rywalem" - pisał w "Piłce Nożnej" Roman Hurkowski. Krakowskie "Tempo" dodawało: "Rutyniarze z Monaco nie bardzo mogli sobie poradzić z szarżującymi Dziarmagą, Górskim czy Urbaniakiem, uciekali się więc do fauli. Celował w tym zwłaszcza ciemnoskóry Thuram. Nie mógł sobie pograć Klinsmann, którego indywidualnym opiekunem najpierw był Cymbała, a potem Wojtkowski. Okazję do strzelenia bramki miał Niemiec w 81. minucie, kiedy to egzekwował karnego, tym razem Płaczkiewicz stanął na wysokości zadania". Urodzony w Koszalinie Płaczkiewicz czuł się w Lubinie jak w domu, wcześniej przez 6 lat reprezentował barwy Zagłębia. Jednak przez 2 lata gry w Miedzi Legnica zanotował największe sukcesu - zdobył Puchar Polski i zadebiutował w europejskich pucharach. Tuż po rzucie karnym Klinsmanna na trybuny został wyrzucony Arsene Wenger. W 84. minucie. niemiecki sędzia usunął go z ławki. "Zaszkodziła mi dobra znajomość niemieckiego" - wyjaśnił potem opiekun Monaco. "Zbyt gwałtownie wyraziłem protest przeciw brakowi reakcji arbitra na jeden z brutalniejszych fauli zawodnika Miedzi...". W rewanżu, za dwa tygodnie "Miedzianka" dzielnie spisała się remisując bez bramek w księstwie Monaco. W 2. rundzie PZP AS Monaco odpadło z Olympiakosem Pireus (0-0 i 0-1). Co było dalej? Płaczkiewicz przeszedł do Sokoła Pniewy, gdzie w sezonie 1994/95 odebrał nagrodę Złotego Buta dla najlepszego piłkarza Wielkopolski w plebiscycie "Dziennika Poznańskiego". W 1996 r. gdy klub przeniósł się do Tychów stracił miejsce w składzie na rzecz Jerzego Dudka i zakończył karierę. Tymczasem w tym samym 1996 roku Klinsmann został mistrzem Europy. Dwa lata później Thuram i Djorkaeff zostali mistrzami świata, a w 2000 roku dołożyli do tego tytuł mistrzów Europy. Piłkarzom Miedzi pozostają wspomnienia zapewne jedynego tak bliskiego kontaktu z legendami futbolu. 16.09.1992 r. I runda Pucharu Zdobywców Pucharów Miedź Legnica - AS Monaco 0-1 (0-1) Bramka: Youri Djorkaeff 2’ Miedź: Płaczkiewicz - Kochanek, Michalski, Pisz - Gierejkiewicz, Cymbała (77’ Wojtkowski) - Urbaniak, Ciliński, Dzarmaga - Wójcik (66’ Gajdzis), Górski. Trener: Ryszard Bożyczko. Monaco: Ettori - Valery, Thuram, Dumas, Blondeau - Puel - Gnako, Henrique, Barros (46’ Legwinski), Gnako, Djorkaeff - Klinsmann. Trener: Arsene Wenger. Sędzia: Hans-Peter Dellwing (Niemcy). Widzów: 5 tysięcy. Maciej Słomiński, Interia