W Ekstraklasie na razie lepiej spisywali się goście, którzy po ośmiu kolejkach mieli dziesięć punktów. Miedź do tej pory wygrała tylko raz i w tabeli gorsza była tylko Lechia Gdańsk. Miedź strzela, Korona odpowiada Gdyby spojrzeć na bilans bezpośrednich spotkań, to w Legnicy powinien paść remis. Na siedem ostatnch meczów tych zespołów siedem razy nie było zwycięzcy. W poprzednim sezonie w pierwszej lidze było 1-1 i 0-0. Leszek Ojrzyński, trener Korony pokazał, że nie zamierza się bronić i nie będzie zadowolony z punktu. Pierwszy raz w tym sezonie wystawił od początku dwóch napastników - Bartosza Śpiączkę i Jewgienija Szykawkę. Gol Henriqueza To jednak gospodarze pierwsi byli bardzo blisko gola. Angelo Henriquez podał do Olafa Kobackiego, który wpadł w pole karne i mocno uderzył. Konrad Forenc musnął piłkę i być może dzięki temu odbiła się od słupka. Po chwili Chilijczyk strzelił tuż nad poprzeczką. Miedź uzyskała sporą przewagę, ale brakowało celności. Kolejną okazję miał Chuca, ale zamiast strzelić, niecelnie podał. W końcu odpowiedziała też Korona, ale strzał Jakuba Łukowskiego na rzut rożny odbił Paweł Lenarcik. Po chwili rozegrali szybką akcję z pierwszej piłki - Dawid Błanik strzelił jednak za lekko, by zaskoczyć bramkarza Miedzi. Po intensywnym początku, spotkanie się wyrównało, obie drużyny zaczęły grać uważniej w obronie i już nie było tylu okazji co w pierwszym kwadransie. A gdy Miedzi udało się zdobyć gola, to sędzia nie uznał z powodu spalonego. W 30. minucie nie miał jednaj wątpliwości. Luciano Narsingh dośrodkował z prawej strony, a Henriquez uderzył głową w kierunku dalszego słupka i Fornec nie sięgnął piłki. Korona wyrównuje W końcówce pierwszej połowy kielczanie przycisnęli rywali. Próbowali wykorzystać warunki fizyczne. Blisko dobrej okazji był Szykawka, ale źle przyjął piłkę w polu karnym. - Trzeba próbować blokować doskodkowania w pole karne, ale każdego się nie da. Miedź miała okazje, ale my też mieliśmy - podkreślał Łukasz Sierpina przed kamerami Canal Plus. - Mieliśmy bardziej wykorzystywać wysokich napastników, ale to nie wychodziło. Mam nadzieję, że po przerwie zrobimy to lepiej. I zrobili. W 53. minucie Błanik popędził lewą stronę, podał do Łukowskiego, który stał tyłem do bramki, ale błyskawicznie się odwrócił i od razu strzelił prosto w okienko bramki Miedzi. Lenarcik nie zdążył nawet zareagować. I od tego momentu obie drużyny pokazały, że zależy im na wygranej i ruszyły do ataku. Gorąco było pod obiema bramkami, ale bliżej była Miedź. Najpierw Maxime Dominguez i Henriquez zmarnowali sytuację dwóch na jednego. Po chwili Kobacki poślizgnął się w polu karnym, a po strzale Szwajcara piłka odbiła się od poprzeczki. Rzut karny za trzy punkty Wydawało się, że gospodarze są coraz bliżej drugiej bramki. Niemal nie schodzili z połowy Korony, ale akcje kończyły się bez groźnych strzałów. W 73. minucie po konsultacji VAR sędzia Tomasz Wajda obejrzał sytuację, w której po zagraniu Domingueza Adam Deja zagrał piłkę ręką. Arbiter podyktował rzut karny. Jedenastkę pewnie wykorzystał Henriquez. Korona miała około kwadransa, by uratować choćby punkt. I wystarczyło jej trzy minuty na wyrównanie. Z prawej strony dośrodkował w pole karne Tomasz Podgórski, piłkę zgrał Jacek Kieł, a Kyrył Petrow mocnym strzałem trafił na 2-2. W dolicoznym czasie bramkową sytuację miał Podgórski, ale przestrzelił. Miedź Legnica - Korona Kielce 2:2 (1:0) Bramki: Henriquez 30, 80 (karny) -Łukowski 53, Petrow 83. Miedź: Lenarcik -Martinez, Mijusković, Gulen, Matynia -Narsingh (69. Kostka), Cacciabue (77. Matuszek), Chuca, Dominguez (85. Lehaire), Kobacki (85. Zapolnik) - Henriquez (85. Obieta). Korona: Forenc -Danek, Trojak, Petrow, Sierpina -Łukowski (67. Podgórski), 20 Szpakowski (46. Sewerzyński), Deja (80. Nojszewski), Błanik (67. Kiełb) -Śpiączka, Szykawka (46. Deaconu). Żółte kartki: Cacciabue, Mijusković - Forenc, Szpakowski, Sierpina, Kiełb, Petrow. Sędzia: Tomasz Wajda (Żywiec).