Na trzy kolejki przed końcem Miedź ma 68 punktów, Arka 57, a trzeci w tabeli Widzew, który ma do rozegrania cztery spotkania, traci do lidera 12 punktów. Gdynianie legniczan już więc na pewno nie dogonią. Najbardziej regularny zespół Miedź w tym sezonie grała zdecydowanie najlepiej i najrówniej. Tylko dwa razy w trakcie rozgrywek miała lekki dołek - serię trzech spotkań bez wygranej. Z drugiej strony między 11. a 26. kolejką wygrała 13 spotkań i trzy zremisowała. To zdecydowało, że drużyna zapewniła sobie awans. Do ekstraklasy Miedź wraca po trzech latach. Będzie to jednak dopiero drugi występ w najwyższej klasie rozgrywkowej. W sezonie 2019/2019 do utrzymania zabrakło punktu. Zupełnie nowy zespół Kadra zespołu jest jednak niemal zupełnie nowa. Jedynym zawodnikiem, który był w Miedzi też trzy lata temu i jest teraz to Patryk Makuch. Wtedy zagrał rolę epizodyczną (trzy mecze i 32 minuty). Teraz był najlepszym strzelcem zespołu (12 bramek). Jego gol w ostatniej kolejce zapewnił Miedzi wygraną i - jak się okazało po meczu Arki - przypieczętował awans do ekstraklasy. Za tym sukcesem stoi Wojciech Łobodziński, jako piłkarz 23-krotny reprezentant Polski i czterokrotny mistrz kraju. Karierę zawodniczą zakończył w Miedzi i tam rozpoczął szkoleniową. Najpierw był asystentem w rezerwach, potem w pierwszej drużynie u trenera Jarosława Skrobacza. Kolejny krok to była samodzielna praca z drugim zespołem. Od dawna chciał być trenerem - Były problemy z utrzymaniem się w trzeciej lidze. Musiałem ratować przed spadkiem i to się udało, a do tego w niezłym stylu. To chyba przekonało właściciela, by dał mi szansę - mówił Łobodziński w wywiadzie dla Łączy Nas Piłka. - Od dawna czułem, że chcę zostać trenerem. Już jak grałem w piłkę, w wieku 26 lat zacząłem robić kursy. A jak skończyłem 30 lat, to zacząłem łączyć rolę zawodnika i szkoleniowca. Grałem w ekstraklasie z Miedzią, a rano jeszcze przed swoim treningiem, ćwiczyłem już młodych zawodników. Szkoleniowiec stworzył zespół, w którym pierwsze skrzypce grają obcokrajowcy - Duńczyk Gammelby, Hiszpanie Aurtenetxe i Chuca, Holender z Curacao Carolina, Szwajcar Dominguez, Belg Lehaire czy Czarnogórzec Mijusković. Z Polaków poza Makuchem świetny sezon miał młodzieżowiec Maciej Śliwa, a do tego Paweł Lenarcik, Damian Tront i Kamil Zapolnik. Obcokrajowcy na poziomie - Temat sprowadzania zagranicznych zawodników trochę mnie drażni. W Europie jest taki przepływ pracowników, więc to byłoby niemądre, gdybyśmy na siłę próbowali wstawiać Polaków. Ma grać ten, który jest lepszy. Ważniejsze jest podejście mentalne tych zagranicznych zawodników. Mam wrażenie, że na przykład Gammelby, Dominguez czy Martinez mają na odpowiednim poziomie - uważa Łobodziński.