Przed rozpoczęciem sezonu 2022/2023 zmianie uległ przepis o młodzieżowcu. Kluby nie mają obowiązku wystawiać zawodników U21 w każdym spotkaniu. Muszą za to wypełnić limit trzech tysięcy minut w całym sezonie. Inaczej czekają je kary finansowe. "Każdy klub uczestniczący w PKO BP Ekstraklasie jest zobowiązany do zapewnienia udziału w tych rozgrywkach dowolnej liczby zawodników młodzieżowych w łącznym wymiarze czasu gry nie krótszym niż 3000 minut w danym sezonie"- informował PZPN. Raków Częstochowa, aktualny mistrz Polski jako jedyny klub z krajowej elity nie wypełnił limitu. Nie był nawet blisko, bo w prowadzonej przez trenera Marka Papszuna drużynie, młodzieżowcy zagrali zaledwie 1042 minuty. Druga najgorsza pod tym względem drużyna - Stal Mielec miała na boisku zawodnika U21 przez 3027 minut, czyli wypełniła limit. Polscy piłkarze są za drodzy dla klubów ekstraklasy Częstochowianie musieli zapłacić karę - dwa miliony złotych. W tym sezonie drużyna broniąca tytułu znowu może mieć problem. Jedynym młodzieżowcem Rakowa jest Dawid Drachal, który do tej pory rozegrał 80 minut. Zdaniem trenera Moskala przepis sprawił, że młodzi polscy zawodnicy stali się bardzo drodzy. Drożsi od zagranicznych piłkarzy, dlatego klubu wolą sprowadzać graczy spoza kraju. Do beniaminka dołączyło dwunastu zawodników, w tym aż siedmiu z zagranicy. - Wolałbym ściągnąć Polaków, ale czasami to karkołomne zadanie. Piłkarze z naszego kraju, o których pytamy, są drożsi od zagranicznych - przyznaje trener ŁKS-u. Według Moskala winę za taki stan rzeczy ponoszą najbogatsze kluby w Polsce, które psują rynek. - To trochę też efekt przepisu o młodzieżowcu. Nakręcił koniunkturę i tylko nieliczni mogą pozwolić sobie na to, by zapłacić karę za brak takiego zawodnika - twierdzi, a jedynym klubem ukaranym był wspomniany Raków.