Ten pierwszy podpisał umowę na rok, drugi - na dwa lata. O tym, że Stefańczk zagra przy alei Unii, było wiadomo od środy. Zawodnik nie przedłużył kontraktu z Zawiszą Bydgoszcz, który właśnie awansował do pierwszej ligi. Wolał spróbować swoich sił w ŁKS, beniaminku Ekstraklasy. Co ciekawe, ten prawy obrońca był w Łodzi na testach trzy lata, ale nie przekonał do siebie trenerów. Teraz, po bardzo udanym sezonie, o transfer było znacznie łatwiej. W zakończonych już rozgrywkach zawodnik zdobył cztery bramki i zaliczył dwanaście asyst. - Nie chcę mówić o swoich dobrych stronach, reklamować się kibicom. Chcę, żeby sami ocenili moją przydatność po kilku najbliższych meczach. Jestem jednak pewien, że okażę się przydatny - mówi Stefańczyk, który w Ekstraklasie dotychczas nie grał. 27-latek z obecnych zawodników ŁKS zna Marcina Kaczmarka, z którym razem grał w KSZO Ostrowiec Św. Pozyskanie Stefańczyka oznacza, że w Łodzi raczej nie zagra Paweł Golański, na którym bardzo zależało władzom beniaminka Ekstraklasy. Linię pomocy wzmocnił natomiast Pruchnik, który przez półtora roku występował we Flocie Świnoujście. - ŁKS to dla mnie idealny wybór. Jest tu kilku świetnych piłkarzy, jak Mięciel, Saganowski, Mączyński czy Kosecki - twierdzi. Ci dwaj ostatni zespół Andrzeja Pyrdoła mają akurat opuścić. Mączyński wraca do Wisły, a Kosecki do Legii, bo obaj byli wypożyczeni. Na ich miejsce sprowadzeni zostali właśnie Pruchnik i Tomasz Nowak, który podpisał kontrakt z ŁKS kilka dni wcześniej. Przy alei Unii mają jednak nadzieję, że zdołają zatrzymać przynajmniej Mączyńskiego. O tym, że każdy z dotychczasowych transferów łodzian się sprawdzi, przekonuje Tomasz Kłos. - W naszych działaniach nie ma ani odrobiny przypadku. Wszystkich zawodników uważnie obserwowaliśmy, to były przemyślane ruchy. Liczę, że to będą mocne punkty naszej drużyny - twierdzi menedżer klubu. Wiele wskazuje na to, że to nie koniec wzmocnień łódzkiego zespołu.