Łodzianie przebywają na zgrupowaniu w Woli Chorzelowskiej koło Mielca. Dominguez był w kontakcie z żoną, która jest teraz w Hiszpanii. Liczył, że do narodzi dojdzie wcześniej. - Termin porodu był wyznaczony na koniec czerwca. Mieliśmy nadzieję, że Mia urodzi się podczas mojego krótkiego urlopu w Hiszpanii, ale widocznie miała inne plany. Mam już dwóch synów, więc z niecierpliwością oczekiwaliśmy przyjścia na świat córeczki - mówi Dominguez w klubowej telewizji. W dniu sparingu ze Stalą Mielec 28-letni pomocnik ŁKS już rano wiedział, że jego żona Victoria pojechała do szpitala. Trener Kibu Vicuna wystawił go w pierwszej połowie meczu kontrolnego. - W trakcie sparingu Samu Corral trzymał telefon, by dać mi znać co się dzieje. W końcu odebrał wiadomość. Jak tylko zszedłem z boiska w przerwie zadzwoniłem do teściowej i upewniłem się, że poród przeszedł bez komplikacji - opowiada Dominguez? - Potem pobiegłem do hotelu, by jak najszybciej wziąć prysznic i spokojnie porozmawiać z żoną. Przyjście na świata dziecka to największa radość, jakiej może doświadczyć człowiek. Nie zapomnę tego dnia, bo w dniu narodzin Mii, jeszcze wygraliśmy. A ŁKS ma nową kibice. Łodzianie ze zgrupowania wracają w piątek. Dominguez dostanie kilka dni, by polecieć do Hiszpanii. - Żona i córka są pod świetną opieką, więc na razie mogę skupić się na treningu. Nie mogę jednak doczekać się, by zobaczyć moją księżniczkę i ucałować. Rozmawiałem też z moimi chłopcami, którzy bardzo przeżywali, że będą mieli siostrę. Mia jest podobna do Noela, młodszego syna - zapewnia Dominguez. Na pytanie, jakim jest tatą, odpowiada: - Poświęcam dzieciom prawie cały wolny czas. Staram się ich jak najwięcej nauczyć o życiu, by wyrośli na dobrych i mądrych ludzi. Żona i dzieci to całe moje życie. Kiedy wybiegam na boisko, zawsze całują obrączkę? Teraz będę robił to cztery razy. ak