Ostatnie tygodnie nie są zbyt udane dla Mięciela. Najpierw piłkarz zwyzywał w Niecieczy sędziego liniowego i wyleciał z boiska. Potem, gdy w lidze pauzował, wystąpił w Pucharze Polski, gdzie też otrzymał czerwoną kartkę. A na początku meczu zmarnował jeszcze rzut karny. - Każdy kij ma dwa końce. Nawet najspokojniejszy zawodnik poprzez pewne decyzje sędziego może zostać wyprowadzony z równowagi - tłumaczy portalowi INTERIA.PL zachowanie swojego podopiecznego trener Pyrdoł. - Mięciel zdaje sobie sprawę, że mógł być bardziej powściągliwy w swoim zachowaniu. Gdyby zachował nerwy na wodzy, nie musiałby pauzować. Ale nawet bez Marcina w składzie, udało się wygrać dwa mecze - dodaje. Bardzo udanie w linii napadu zastąpił go 20-letni Jakub Kosecki. Nie oznacza to jednak, że w sobotnim meczu z Sandecją Nowy Sącz Mięciel usiądzie na ławce. - To pierwszoplanowa postać ŁKS-u, piłkarz, który może dać nam naprawdę wiele. Cały czas na niego liczymy i dlatego też wraca do pierwszego składu. Wskoczy w miejsce Marcina Smolińskiego, który tym razem nie może wystąpić - zdradza Pyrdoł.