ŁKS był zespołem słabszym i to wyraźnie. - Ciężko było się spodziewać jakiegoś udanego występu. No, co najwyżej marzyliśmy po cichu o remisie - mówi. Trudno się jednak dziwić, skoro w trakcie zimowych przygotowań było o krok od upadłości klubu, zmienił się trener, a piłkarze zostali zakontraktowani w ostatniej chwili. Trzech zawodników, którzy wyszli w pierwszym składzie - Maciej Iwański, Oleg Laizans i Ronald Gercaliu - podpisało umowy dwa dni przed meczem, w środę. - Taki Iwański to trenował co najwyżej na orlikach, ja z zespołem normalnie też ćwiczyłem góra od dwóch tygodni. Zresztą, tak jak i większość chłopaków. Na początku meczu mieliśmy jeszcze siły na wyprowadzanie kontrataków, ale z biegiem czasu wyglądało to coraz gorzej - zauważa Mięciel. Napastnik ŁKS większość zimowych przygotowań, podobnie jak Marcin Adamski, spędził z drużyną Młodej Ekstraklasy. Tam odesłał go trener Ryszard Tarasiewicz, którego potem "Miętowy" odważnie krytykował, mówiąc, że rozwalił drużynę i uciekł. Sam piłkarz potwierdził w piątek, że zarzuty o braku zaangażowania były raczej bezpodstawne. Mięciel z Polonią walczył za dwóch, bardzo dużo biegał, a przynajmniej do momentu, kiedy miał siłę. - Trochę jej nam jednak brakowało, nie da się ukryć. Liczę jednak, że z każdym meczem będziemy wyglądali coraz lepiej. Problem w tym, że my praktycznie w ogóle nie mamy czasu - przypomina. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę T-Mobile Ekstraklasy