<a href="https://nazywo.interia.pl/relacja/lks-gornik-zabrze,6012" target="_blank">Kliknij, by przejść do zapisu relacji na żywo z meczu Łódzki KS - Górnik Zabrze</a> <a href="https://m.interia.pl/na-zywo/relacja/lks-gornik-zabrze,id,6012" target="_blank">Relacja na żywo na urządzenia mobilne</a> Zaledwie po roku z Ekstraklasą żegna się ŁKS. Po przegranej z Górnikiem Zabrze i wygranej Wisły Kraków nad Wisłą Płock łodzianie utracili teoretyczne szanse na utrzymanie. Ciekawe, czy w Łodzi zaczynają już żałować dziwnej decyzji o zwolnieniu Kazimierza Moskala. Drużyna pod wodzą Wojciecha Stawowego prezentuje się koszmarnie. Nie wygrała jeszcze meczu, a w czterech ostatnich grach strzeliła tylko jednego gola (samobójczego), tracąc 11. To pierwsza od 17 lat drużyna, która straciła szanse na utrzymanie pięć kolejek przed końcem sezonu. Górnik do Łodzi przyjechał bez swojego nominalnego środka pola, z którego korzystał ostatnio trener Marcin Brosz. Z tego względu szansę od pierwszej minuty dostali Filip Bainović oraz Daniel Ściślak. W grze pierwszego z nich było jednak wiele niedokładności (zwłaszcza przy teoretycznie łatwych przerzutach piłki) i to ŁKS miał optyczną przewagę. Napór łodzian był jednak tylko teoretyczny, bowiem przed przerwą nie oddali oni ani jednego celnego strzału na bramkę rywala. Schodząc na przerwę Maciej Wolski zżymał się, że nie zamknął jednego z dośrodkowań Antonio Domingueza, ale piłka Hiszpana była typowym "centrostrzałem" i być może to on powinien lepiej dograć do kolegi. A skoro już przy Hiszpanach jesteśmy - tych trener Wojciech Stawowy desygnował do gry czterech, dorzucając im jednego Portugalczyka, Ricardo Guimę. Żaden z nich nie przypomina jednak sprzedanego do Lecha Poznań Daniego Ramireza, ani któregoś z motorów napędowych Górnika - Igora Angulo lub Jesusa Jimeneza. Zabrzanie przed przerwą nie zachwycali, ale wystarczyła im zaledwie jedna dobra akcja, by objąć prowadzenie. Igor Angulo zagrał w pole karnego do Erika Janży, ten wycofał piłkę, a Stavros Vasilantonopoulos mocno uderzył na bramkę. Piłka odbiła się jeszcze rykoszetem od obrońcy Carlosa Morosa i wpadła do bramki. Bramka do szatni sprawiła, że łodzianie posypali się kompletnie. Wykorzystał to grecki napastnik zabrzan Giorgos Giakoumakis. Najpierw bardzo długo sędzia Tomasz Musiał analizował w systemie VAR, czy snajper był faulowany przez Arkadiusza Malarza i ostatecznie wskazał na 11 metr. Rzut karny w 59. minucie pewnie wykorzystał Igor Angulo. Dwie minuty później było już 3-0 dla Górnika. Lewą stroną urwał się Jesus Jimenez, dograł w pole karne, a tam czekał już Giakoumakis, mocnym strzałem zdobywając swoją bramkę.