Trener Kibu Vicuna postanowił niemal nie zmieniać składu z meczu z Koroną. Jedyna roszada była wymuszona - Maksymilian Rozwandowicz w pięciu kolejkach cztery razy został ukarany żółtą kartką i musiał odpocząć. Zastąpił go Jakub Tosik. Szkoleniowiec nie zrobił innych zmian, bo - jak podkreślał - w Kielcach jego zespół zagrał jedno z najlepszych spotkań, ale przegrał. Dużo więcej ze składem zamieszał Artur Stawski. Trener Stomilu wciąż szuka takiego zestawienia, które przyniesie pierwsze punkty w tym sezonie. W porównaniu do meczu z Widzewem w podstawowym składzie pojawiło się pięciu innych zawodników - Dawid Smug, Maciej Dampc, Maciej Spychała, Brian Galach i Aleksander Pawlak. Obu zespołom punkty były bardzo potrzebne. ŁKS zaczął bowiem tracić dystans do czołówki. Stomil, choć oczywiście jest dopiero początek sezonu do bezpiecznego miejsca tracił już cztery punkty. Zanim rozpoczął się mecz, wszyscy na stadionie uczcili pamięć Jacka Płuciennika, byłego piłkarza Stomilu i ŁKS, który 3 września 1998 roku zginął w wypadku samochodowym. Pierwsi groźnie zaatakowali goście. Po akcji lewą stroną Javiego Moreno piłka trafiła do Pirulo, który uderzył z pola karnego, ale nad bramką. Po chwili Hiszpan ze strzelca zamienił się w asystenta. Dośrodkował z rzutu wolnego a niepilnowany Jan Sobociński wyskoczył bardzo wysoko i głową dał prowadzenie ŁKS. Stomil mógł szybko wyrównać, ale fatalnie w polu karnym zachował się Pawlak. Stomil zaczął przeważać, ale niewiele z tego wynikało. Po strzeleniu bramki łodzianie nieco się cofnęli. Wyprowadzali kontry, ale przy ich wykończeniu popełniali proste błędy - źle podawali lub niecelnie strzelali. Od 25. minuty ŁKS odzyskał kontrolę nad spotkaniem, ale wciąż prowadził tylko jedną bramką. Musiał więc uważać, bo w tym sezonie tylko w jednym meczu nie stracił gola, a rywale do siatki trafili sześć razy. W końcówce pierwszej połowy piłkarze Vicuni mocniej nacisnęli i dopięli swego, znów po stałym fragmencie. Tym razem z rzutu wolnego podawał Michał Trąbka, obrońcy i bramkarz popełnili błędy, a gola strzałem głową zdobył Bartosz Szeliga. Trener Stawski w przerwie dokonał dwóch zmian. Mógł mieć w pamięci, że nie tak dawno ŁKS też prowadził 2-0, ale GKS Jastrzębie odrobił straty. Obraz gry jednak się nie zmienił - to goście przeważali - okazje mieli Moreno, Jurić czy Szeliga. Stomil w końcu stworzył dobrą sytuację. Po błędzie Szeligi, piłka trafiła do Szymona Lewickiego, ale rezerwowy kopnął w boczną siatkę. Potem kilka razy zagotowało się w polu karnym łodzian, ale skończyło się na strachu. Za to ŁKS dobił rywali. Pirulo świetnie zagrał do Janczukowicza, który kopnął do bramki. Stomil Olszyn - ŁKS 0-3 (0-2) Gole: Sobociński (10.), Szeliga (42.), Janczukowicz (90.). Stomil: Smug - Straus, Dampc, Remisz - Pawlak (46. Ciechanowski), Reiman (64. Shibata), Spychała (46. Lewicki), Moneta - Fundambu, Galach (63. Brdak), Mikita. ŁKS: Kozioł - Bąkowicz (44. Gryszkiewicz), Sobociński, Marciniak, Szeliga - Tosik (66. Koprowski) - Wolski (80. Kuźma), Pirulo, Trąbka, Moreno (78. Rygaard) - Jurić (66. Janczukowicz). Żółte kartki: Spychała - Marciniak, Tosik, Sobociński. Sędzia: Mariusz Złotek. AK