W Łodzi spotkały się drużyny, które są ważną częścią historii polskiej piłki, a nie tak dawno popadły w tarapaty finansowe, z których powoli się wygrzebują. Każdy z nich obrał jednak inną drogą. Kiedy Ruch spadł z Ekstraklasy w 2017 roku, to zatrzymał się dopiero w trzeciej lidze. Nie zdecydował się jednak na taki krok jak ŁKS czy kilka innych klubów - nie założył nowego stowarzyszenia, ale stara się spłacać długi. Trudne powroty na szczyt Po dwóch latach na czwartym poziomie rozgrywkowym 14-krotny mistrz Polski, awansował do drugiej ligi, a po roku na zaplecze Ekstraklasy. Teraz jako beniaminek spisuje się bardzo dobrze. Jest wiceliderem i do tej pory był jedynym zespołem jeszcze bez porażki w tym sezonie. ŁKS zapaść finansową przeżył w 2013 roku. Wtedy wycofał się z rozgrywek pierwszej ligi i w kolejnym sezonie już nowy podmiot zaczął od czwartej ligi. Do Ekstraklasy dwukrotny mistrz Polski wrócił w 2019 roku, ale po roku z niej spadł i teraz trzeci sezon z rzędu próbuje wrócić. Przed siódmą kolejką w tabeli był czwarty z taką samą liczbą punktów co Ruch, a tylko o jeden mniej od lidera - Wisły Kraków. Obie drużyny zagrały ze sobą w lidze po raz 129. Mecze w ostatniej kolejce były dla obu drużyn rozczarowujące. Ruch u siebie tylko zremisował z innym beniaminkiem - Chojniczanką. A ŁKS przegrał z kolejnym nowicjuszem Stalą w Rzeszowie 0-1. Kazimierz Moskal, trener łodzian po tej porażce zrobił cztery zmiany w podstawowym składzie. Jarosław Skrobacz, szkoleniowiec gości tylko dwie. 114. urodziny ŁKS W ŁKS podkreślano, że mecz rozgrywany jest w dniu obchodzonym jako urodziny klubu (19.08 - 1908 to rok założenia klubu). Kibice mieli więc nadzieję na dobry mecz i prezent od piłkarzy. Już w trzeciej minucie okazje, by popsuć świętowanie mieli jednak chorzowianie. Z prawej strony podał Tomasz Foszmańczyk, a w jednej akcji goście oddali trzy strzały - dwa zablokowane i jeden niecelny. W odpowiedzi przed szansą stanął Pirulo, ale kopnął obok bramki. Łodzianie prowadzili grę, ale to kontrataki Ruchu były groźniejsze. Foszmańczyk do spółki z Łukaszem Janoszką szybko rozgrywali i po jednym z takich wypadów Filip Nawrocki był kilka metrów przed bramką, ale nie trafił w piłkę. Pirulo wykańcza kontratak Gospodarze próbowali najczęściej dośrodkowaniami stworzyć sytuacje, ale obrona Ruchu dobrze pilnowała Nelsona Balongo lub ten strzelał niecelnie. Było też kilka prób podań w pole karne, ale i to nie zdawało egzaminu. Piłkarze ŁKS mieli problem, by zdobyć bramkę z ataku pozycyjnego, więc użyli broni Ruchu. Raz, ale skutecznie. Sam na sam z Jakubem Bieleckim wybiegł Pirulo i tzw. podcinką pokonał bramkarza. Chwilę po golu kibice ŁKS odpalili race i sędzia na niespełna trzy minuty przerwał spotkanie. Pierwszy gol Mieszka Ruch chciał odrabiać straty, ale wystarczyły trzy minuty drugiej połowy, by ŁKS powiększył prowadzenie. Pięknym strzałem zza pola karnego popisał się Mieszko Lorenc. To debiutancki gol 21-letniego obrońcy w pierwszym zespole ŁKS. Chorzowianie w 62. minucie byli bliscy gola. Po podaniu w pole karne i małym zamieszaniu, piłka trafiła pod nogi Jakuba Piątka, ale jego strzał otarł się o poprzeczkę. Ruch powinien dobić Kelechukwu, który po dalekim wyrzucie Dawida Arndta biegłsam na bramkarza, ale przegrał z nim pojedynek. ŁKS - Ruch Chorzów 2-0 (1-0) Bramki: Pirulo (35.), Lorenc (48.)