O tym, że trwają negocjacje między ŁKS i amerykańską rodziną z polskimi korzeniami, wyszło na jaw w grudniu ubiegłego roku. Sam łódzki klub potwierdził, że toczą się rozmowy z potencjalnym inwestorem. Szybko okazało się, że chodzi o Platków. Amerykański przedsiębiorca zresztą już przelał część pieniędzy, dzięki którym ŁKS spłacił część zobowiązań. Do ostatecznej transakcji jeszcze nie doszło. Rodzina Platków ma wykupić nową serię akcji i dzięki temu stać się większościowym udziałowcem. Obecni akcjonariusze, wśród których najwięcej udziałów ma Tomasz Salski, do niedawna prezes klubu, mają pozostać w klubie. Platek postanowił pojawić się w Polsce i pewnie nie przez przypadek wybrał hitowe spotkanie lidera (ŁKS) z trzecią drużyną ligi (Wisła Kraków). Do Łodzi przyleciał prywatnym samolotem w czwartek, a w sobotę miał już wrócić do Włoch. Nie pojawił się na mecz sam, ale z żoną i jeszcze kilkoma osobami. Mecz obejrzeli w klubowej loży m. in. w towarzystwie prezesa PZPN Cezarego Kuleszy czy Marcina Gortata. Wydaje się, że byli pod wrażeniem, bo nagrywali atmosferę na trybunach, w tym także odpalone race. Mecz też zakończył się po myśli łodzian i przyniósł spore emocje. ŁKS najpierw prowadził 1:0, potem przegrywał 1:2, by na przerwę schodził z remisem. W drugiej połowie padła tylko jedna bramka - zwycięska dla gospodarzy. Po tej wygranej ŁKS ma osiem punktów przewagi nad trzecim zespołem, a bezpośrednio awansują dwie drużyny. Według "Łódzkiego Sportu" rodzina Platków może być niejedynym nowym inwestorem w łódzkim klubie. Na meczu miał być też Michał Brański, jeden z głównych akcjonariuszy holdingu Wirtualna Polska. Był już udziałowcem większościowym Stomilu Olsztyn. Niedawno był łączony z Lechią Gdańsk. Jest na liście najbogatszych Polaków magazynu Forbes. Jego majątek szacuje się na 200 milionów złotych.