Kliknij, by przejść do relacji na żywo z meczu ŁKS - Raków Częstochowa Relacja na żywo z meczu ŁKS Raków Częstochowa na urządzenia mobilne W pierwszym kwadransie wydawało się, że Raków dosłownie zdemoluje swojego dzisiejszego rywala. Piłkarze Marka Papszuna z łatwością dochodzili do kolejnych sytuacji i nie wypuszczali rywala z jego połowy. Z dziecinną łatwością krycie po stałych fragmentach gubili Kamil Kościelny i Andrzej Niewulis, jednak strzał pierwszego obronił Arkadiusz Malarz, a drugi przeniósł piłkę ponad bramką. Wynik meczu otworzył się w 13. minucie. Z rzutu wolnego dośrodkował Petr Schwarz, Kościelny zgrał piłkę głową, a Przemysław Oziębała uderzył z bliska do bramki. Piłka odbiła się jeszcze od Samu Corrala i gol został zapisany jako trafienie samobójcze. Chwilę później ŁKS przeprowadził pierwszą akcję, z dystansu huknął Michał Trąbka. Bramkarz Rakowa Michał Gliwa nawet nie interweniował, gdy nagle okazało się, że piłka wpadła do siatki. Goście byli kompletnie zaskoczeni, 1-1! Ten gol ewidentnie pozwolił uwierzyć łodzianom, że nie są na straconej pozycji. Zwłaszcza Trąbka był bardzo aktywny, a ŁKS przejął inicjatywę nad spotkaniem. Tylko co z tego, skoro piłka wpadała znów do bramki Arkadiusza Malarza. Gol Felicio Browna Forbesa nie został wprawdzie uznany, bo ręką wcześniej zagrał piłkę Oziębała, ale Raków i tak schodził na przerwę z prowadzeniem 2-1. Kolejny raz częstochowianie zaatakowali ze stałego fragmentu gry i uderzenie głową oddał niepilnowany Kościelny. Malarz obronił ten strzał, ale piłka odbiła się od nadbiegającego Wolskiego i wpadła do bramki. Już drugi samobój ŁKS-u w tym meczu! Po zmianie stron to drużyna Wojciecha Stawowego intensywnie ruszyła na rywala i bardzo szybko wyrównała. Tym razem znakomicie spisał się hiszpański duet w ofensywie łodzian. Po dobrym dograniu Pirulo piłkę z bliska do bramki skierował Samu Corral. Hiszpański napastnik wreszcie spisał się na miarę oczekiwań, choć spotkanie zaczął od "samobója". W drugiej połowie dwukrotnie trafił do bramki rywala. Po raz drugi miało to miejsce w 71. minucie, gdy ŁKS wyszedł z kontratakiem, Pirulo rozrzucił piłkę na prawą stronę, a Corral ściął stamtąd do środka i dał łodzianom wygraną 3-2. Niemniej ŁKS po sezonie pożegna się z Ekstraklasą, Raków w niej pozostanie.ŁKS - Raków Częstochowa 3-2 (1-2) Bramki: 0-1 Corral (13. - bramka samobójcza), 1-1 Trąbka (16.), 1-2 Wolski (41. - bramka samobójcza), 2-2 Corral (52.), 3-2 Corral (71.). Ekstraklasa - wyniki, terminarz, tabela Po meczu powiedzieli: Marek Papszun (trener Rakowa): - Klątwa ŁKS-u nie została z nas zdjęta, bo nie możemy wygrać z nim piątego spotkania i chyba dobrze, że z ŁKS już nie będziemy mierzyć się w przyszłym sezonie. Nie jest to jakieś pocieszenie, bo nikomu źle nie życzę, ale wiadomo, że te kwestie zostały rozstrzygnięte wcześniej. Jeśli chodzi o sam mecz, to prowadząc dwukrotnie na wyjeździe, wydaje się bardzo nieodpowiedzialne stracenie dwóch bramek z kontrataku. Byłem zdziwiony takim zachowaniem moich piłkarzy. Z perspektywy boiska ŁKS, jak zawsze miał większe posiadanie piłki, ale nie tworzył sytuacji bramkowych. My mieliśmy ich sporo po stałych fragmentach gry, szczególnie w pierwszej połowie. Gdybyśmy zagrali mądrzej, rozsądniej i bardziej odpowiedzialnie, prawdopodobnie byśmy zwyciężyli. Ale tego nie zrobiliśmy i wracamy do Częstochowy trochę smutni. Mamy jeszcze jednak jeden mecz, będziemy chcieli przełamać barierę 50 punktów i wygrać z Wisłą Płock. Wojciech Stawowy (trener ŁKS-u): - Chcę pogratulować swojej drużynie dobrej gry i zwycięstwa. Ten mecz miał różne momenty, bo nie było tak, że przez całe spotkanie graliśmy dobrze. Jednak zdecydowana jego większość to był ŁKS, który wszyscy chcielibyśmy oglądać - ładne akcje, bramki, duża determinacja i przede wszystkim kontrola nad spotkaniem. Tak jak bronią Rakowa są stałe fragmenty gry, tak naszą było to, że potrafiliśmy utrzymywać się przy piłce. Bardzo ważnym elementem jest też to, że choć w tym spotkaniu przegrywaliśmy, potrafiliśmy dwukrotnie się podnieść, co świadczy o tym, że ten zespół naprawdę ma charakter i naprawdę potrafi grać w piłkę. Cały czas wierzyłem w swoich piłkarzy. Ten sezon kończy się jednak, tak jak się kończy, ale uważam, że życie napisało taki scenariusz po to, żeby wrócić po roku do ekstraklasy dużo mocniejszym, silniejszym o te doświadczenia, które teraz nabyliśmy. Dopiero wtedy poczuję ulgę, bo jedno zwycięstwo niczego nie zmienia, poza tym, że przez chwilę możemy się pocieszyć. Przed nami ciężka praca, żeby optymalnie przygotować się do nowego sezonu.