Łodzianie przegrali 1-3. Dzielnie walczyli. W 54. minucie objęli prowadzenie po golu Łukasza Piątka. Wyrównał kwadrans później Maciej Rosołek. Drugą bramkę dla Legii strzelił z karnego Domagoj Antolić, a trzecią Jose Kante. - Muszę przyjrzeć się dokładniej pierwszej straconej bramce. Z ławki wydawało się, że za łatwo. Piłka zawisła. Zawodnik Legii strzela gola głową. To mógł być kluczowy moment meczu - analizował tuż po spotkaniu Moskal. Trener łodzian uważa, że jego zespół nie musi się wstydzić tego, jak zaprezentował się w stolicy. - Przez dużą część meczu realizowaliśmy swój plan. Byliśmy bliscy sprawienia niespodzianki. Legia była zespołem lepszym, ale nie zawsze lepszy wygrywa. Uważam, że postawiliśmy Legii trudne warunki - mówił. Moskal nie chciał oceniać nowych zawodników drużyny. W pierwszej jedenastce zagrało ich czterech. - Po przegranym meczu trudno pozytywnie oceniać zawodników. Każdy z nich nie wniósł się na poziom, który mogą jeszcze zaprezentować. To nie było dla nich łatwe spotkanie. Grali z Legią. Nie miałem odczucia z ławki, że nie dają rady i że jako zespół mocno odstajemy od rywala - oceniał szkoleniowiec ŁKS-u. Drużyna z Łodzi ma nadal 14 punktów, zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. A w tej kolejce zwycięstwo odniósł jeden z jej rywali w walce o utrzymanie - Wisła Kraków. - Wyprzedzenie Wisły i tak nam nic nie daje. Musimy patrzeć na zespół, który jest trzy pozycje wyżej niż my. Musieliśmy się liczyć z tym, że będzie ciężko w Warszawie. Ten mecz nie zdecyduje o tym, że spadniemy, albo że się utrzymamy w Ekstraklasie. Teraz musimy optymalnie przygotować się do meczu z Płockiem - powiedział Moskal. Jego zdaniem kontuzjowany w spotkaniu z Legią Maciej Dąbrowski, który do momentu zejścia z boiska grał dobrze, powinien być gotowy na mecz z Wisłą. - Ma stłuczenie mięśnia czworogłowego. Powinien wrócić do treningów za trzy, cztery dni - zapowiedział trener beniaminka. ok