Na Stadionie im. Zdzisława Krzyszkowiaka była garstka kibiców. Mało kto w Bydgoszczy wierzył w odrobienie straty, nie przyciągnęły nawet nazwiska gwiazd Legii. Sprawa awansu do finału była praktycznie rozstrzygnięta po pierwszym spotkaniu. Na Łazienkowskiej Legia wygrała aż 4-0, a hat-trickiem popisał się Nemanja Nikolić. W Bydgoszczy musiałby się wydarzyć kataklizm, żeby stołeczny zespół roztrwonił tak wysoką zaliczkę. Zainteresowanie spotkaniem było niewielkie, a na trybunach zasiadła garstka kibiców.Trener Stanisław Czerczesow, mimo wysokiej zaliczki z pierwszego meczu, wystawił dosyć mocny skład z Nikoliciem na czele. Szansę dostali rzadko oglądani: Marek Saganowski, Bartosz Bereszyński i Michał Kopczyński. Legioniści nie zamierzali traktować ulgowo rywala. Od początku na boisku widać było, który zespół jest lepszy. W 16. minucie fatalny błąd popełnił Kamil Drygas. 24-letni zawodnik stracił piłkę blisko własnego pola karnego i nieszczęście gotowe. Bartosz Bereszyński posłał w bój Nikolicia, a ten minął Dominika Kowalskiego i spokojnie posłał piłkę do pustej bramki. W I połowie Zawisza nie oddał ani jednego strzału. Legia miała sześć prób, w tym cztery celne. Bydgoszczanie przypomnieli sobie o ataku w 55. min, gdy Drygas wywalczył rzut wolny 21 m od bramki Arkadiusza Malarza, zmuszając do faulu Michała Popczyńskiego. Mica uderzył jednak o metr za wysoko. Pięć minut później rezerwowy Zawiszy - Kamil Danielak przechwycił podanie Guilherme do Jakuba Rzeźniczaka i popędził sam na Malarza, zwiódł go i wyrównał strzałem do pustej bramki!W 64. min Danielak znowu kontratakował, tym razem trafił w słupek, a dobijający z 10 m Arkadiusz Gajewski nie trafił z 10 m do pustej bramki! W 71. min uderzał z 20 m aktywny po przerwie Drygas, lecz piłka przeszła obok bramki.W 79. min Legia znowu wyszła na prowadzenie. Do zbyt krótko wybitej po rzucie rożnym piłki dopadł Guilherme i huknięciem z 20 m w lewy róg nie dał szans Dominikowi Kowalskiemu. Wszystko na to wskazuje, że Legia i Lech zmierzą się w finale PP po raz szósty. Dotychczasowy bilans jest minimalnie korzystniejszy dla "Wojskowych": 3-2. Finał zostanie rozegrany 2 maja na Stadionie Narodowym w Warszawie. Po meczu powiedzieli: Zbigniew Smółka (trener Zawiszy Bydgoszcz): "Po raz kolejny pierwsza połowa w naszym wykonaniu była bardzo nerwowa. Powiedziałem moim piłkarzom w przerwie, że przeciwnicy, to normalni ludzie, tacy sami jak my, więc pokażmy kilka dobrych zagrań i akcji. Druga połowa była naprawdę dobra i można być zadowolonym i optymistycznie patrzeć w przyszłość. Ale znowu w przypadku drugiego gola straciliśmy bramkę po stałym fragmencie gry. Piłka się tam gdzieś odbiła i kapitalny strzał wykonał Guilherme. Pierwszą tak naprawdę strzeliliśmy sobie sami, więc szczególnie jej szkoda". Stanisław Czerczesow (trener Legii Warszawa): "Pierwszy mecz wygraliśmy 4-0, więc jest rzeczą oczywistą, że przed rewanżem mieliśmy pewną przewagę. Chcieliśmy jednak się tu pokazać i wygrać, co nam się udało. Dzięki temu wykonaliśmy zadanie i jesteśmy w finale Pucharu Polski, na który w pełni zasłużyliśmy. Nigdy nie oceniam swoich piłkarzy, więc nie będę także oceniał przeciwników, jest od tego trener Zawiszy. Ale nawet gdyby któryś z bydgoskich zawodników mi się spodobał, to i tak bym tego nie powiedział. Zaznaczę tylko tyle, że u mnie nie ma pojęcia gracza rezerwowego. Mamy właściwie pełne dwa składy i każdy z zawodników, który wychodzi na boisko powinien być przygotowany do gry jak należy". Półfinał Pucharu Polski: Zawisza Bydgoszcz - Legia Warszawa 1-2 (0-1)0-1 Nikolić (16.), 1-1 Danielak (60.), 1-2 Guilherme (79.). Zobacz składy i kartkowiczów!