Sebastian Staszewski, Interia Sport: Gratuluję zdobycia Fortuna Pucharu Polski! To już dwudzieste takie trofeum w historii Legii Warszawa, ale finał z 2023 roku z pewnością zostanie przez kibiców zapamiętany na długo. Przez pana także? Dariusz Mioduski: Oczywiście. Nie ukrywam, że zdobycie Pucharu było naszym celem nie tylko we wtorek, ale właściwie od początku sezonu. I muszę przyznać, że smak tego zwycięstwa jest wyjątkowy. Jeśli chodzi o ostatnie osiem-dziewięć lat to chyba najlepszy. Puchar zdobyliście w niesamowitych okolicznościach. Co pan pomyślał w 6. minucie, kiedy sędzia Piotr Lasyk pokazał czerwoną kartkę Yuriemu Ribeiro? - Muszę przyznać, że dzień przed meczem, wieczorem, miałem różne myśli. Złe przeczucia. Przeszło mi przez głowę, że coś pójdzie nie tak, niezgodnie z planem, że będziemy mieli pod górkę... I dokładnie tak się stało. Może muszę inaczej podchodzić do meczów? Albo kłaść się przed nimi wcześniej spać (śmiech). A więc moja pierwsza myśl po faulu Ribeiro brzmiała: "Tak czułem". A przeczuwał pan, że Legia będzie się skutecznie bronić nie tylko do końca meczu, ale także dogrywki? Łącznie Raków Częstochowa w przewadze grał aż 115 minut! - Chciałbym, aby to wybrzmiało: to, jak zwyciężyliśmy, dodaje temu triumfowi wyjątkowości. Na PGE Narodowym wygraliśmy tym, co jest wpisane w historię klubu: charakterem. We wtorek tego nam nie zabrakło. Mądrości też nie, bo taktyczne i personalne decyzje trenera Kosty Runjaicia również pozwoliły nam pokonać Raków, ale charakter był czymś, co nas wyróżniło. "Warszawa kocha zwycięzców" - tak brzmiało hasło na oprawie kibiców Legii... - Muszę przyznać, że dawno nie uroniłem łez po jakimkolwiek meczu, a dzisiaj te łzy były... Nie ma się co dziwić. Konkurs rzutów karnych był naprawdę emocjonujący, pewnie bardziej niż sam mecz. Bohaterem został bramkarz Kacper Tobiasz. - Jestem pełen podziwu dla Kacpra, ale także dla Czarka Miszty, który rewelacyjnie bronił w poprzednich meczach Pucharu. Szacunek także dla pozostałych piłkarzy i sztabu. Wytrzymanie tego do końca nie było łatwe. Tym bardziej smak zdobycia Pucharu jest słodki. I tym bardziej będziemy ten triumf cenić. Mogę powiedzieć, że z mojej drużyny jestem dumny. Rok temu humory mieliście dużo słabsze. Legii nie wiodło się w lidze, a w Pucharze odpadła w półfinale, zresztą po meczu z Rakowem. Wtedy zwycięską bramkę zdobył Mateusz Wdowiak, który teraz nie wykorzystał rzutu karnego... Co oznacza ten triumf? - To zwieńczenie ostatnich miesięcy. Piękny moment, który został zbudowany także na ciężkich chwilach w ostatnich latach. Klub zmierza w dobrym kierunku, ale cały czas jesteśmy w przebudowie. We wtorek widzieliśmy zwieńczenie jej pierwszego etapu. Na pewno widać, że jest postęp, ale to jeszcze nie koniec. W przyszłym sezonie cel może być tylko jeden: walka o mistrzostwo? - Nie lubię wypowiadać takich deklaracji, ale wiadomo przecież, że mistrzostwo jest celem Legii co roku. To oczywistość. Musimy jednak zachować pokorę i dalej ciężko pracować. Tylko tak dojdziemy do kolejnych sukcesów. Rozmawiał Sebastian Staszewski, Interia Sport