- Polska liga jest bardzo fizyczna, a francuska bardziej taktyczna. W Polsce zdecydowanie mniejszy nacisk kładzie się na taktykę. To największa różnica. Przez to, że Ekstraklasa jest fizyczna, trochę kojarzy mi się z ligą angielską, gdzie nawet najsłabsze zespoły walczą z czołowymi jak równy z równym. Jeżeli ktoś jest słabiej przygotowany fizycznie, to odstaje – ocenił Remy. W Legii na zmianę występuje jako środkowy obrońca i defensywny pomocnik. - Generalnie jestem obrońcą, ale każdy chce, abym grał w pomocy. Już się do tego przyzwyczaiłem i nie przeszkadza mi to. Jednak kiedy byłem młodszy, sprawiało mi to trochę problemów – przyznał 27-letni zawodnik. Zimą podpisał z Legią 3,5-letnią umowę. Przeszedł z HSC Montpellier, w którym ostatnio występował jedynie w zespole rezerw. - Z Legią walczę o mistrzostwo Polski. Transfer na Łazienkowską był dobrze przemyślany i nie uważam, aby był to krok do tyłu w mojej karierze. Na razie wszystko zmierza w dobrym kierunku – podkreślił. W zespole najlepszy kontakt ma z Cafu i z Chrisem Philippsem, z którymi może rozmawiać po francusku. - Dogaduję się w języku angielskim, więc porozumiewam się też z innymi zawodnikami. Nie miałem okazji zwiedzać miasta, bo zawsze byłem typem domownika. Wyjątkiem była wizyta mojej mamy i cioci. Wówczas pospacerowaliśmy po mieście. Lubię Warszawę pod warunkiem, że nie jest zimno – zażartował. W połowie kwietnia trenera Romeo Jozaka zastąpił jego dotychczasowy asystent Dean Klafuric. - Dean jest bardzo szczegółowy. Często pokazuje nam filmy z naszymi występami, tłumaczy jak mamy grać i kontrować rywala. Skupia się na detalach. W meczu przeciwko Wiśle Kraków nie zagrałem w podstawowym składzie, ponieważ trener dał mi odpocząć – przyznał. Legia przegrała w tym sezonie aż 11 meczów w Ekstraklasie. Podobnie jak Jagiellonia ma 57 punktów i traci "oczko" do prowadzącego Lecha. Po tym, jak zimą mistrzowie Polski pozyskali 10 zawodników oczekiwano, że zdominują ligowe rozgrywki. - Potencjalnie słabsze drużyny potrafią trochę namieszać. Porównuję Legię do Paris Saint-Germain, który jest najbardziej rozpoznawalnym klubem z ligi francuskiej. Podobnie jak przeciwko PSG, tak samo przeciwko Legii rywale dodatkowo się mobilizują. Dlatego jest nam teraz ciężej – przyznał Remy. Zapewnił, że nie myśli o zmianie otoczenia. - Nie mam żadnych planów. Nie podchodzę do gry w Legii jako tzw. trampoliny mającej mnie wybić do lepszej ligi. Przyszedłem tutaj, aby walczyć o miejsce w składzie i tytuły. Być może za 10 lat wciąż tutaj będę – dodał. Zwrócił uwagę na gorącą atmosferę, jaka panuje przy Łazienkowskiej w trakcie meczów. - Brak mi słów, żeby to opisać. Za każdym razem jestem pod dużym wrażeniem. Na jeden z meczów przyleciał mój znajomy. Trafił na spotkanie, w trakcie którego kibice odpalili race, a potem cały czas śpiewali. To niespotykane. Myślę, że fanów Legii można porównać do kibiców Olympique Marsylia. Jednak Stade Velodrome ma dużo większą pojemność – zakończył Remy.