- Wszyscy zawodnicy zostali bezpośrednio przeze mnie spytani, czy w tej sytuacji nie czują zbyt dużej presji, strachu, aby grać. Nikt o tym nawet nie pomyślał, więc można było wybierać wśród tego grona ludzi - przyznał po meczu Vuković. Trener Legii nie wie czy podczas niedzielnego meczu z Radomiakiem będzie mógł skorzystać z Luquinhasa i Emrelego. <a href="https://sport.interia.pl/eksperci/radoslaw-nawrot/news-legia-warszawa-wreszcie-wygrala-powstaja-teorie-ze-przez-str,nId,5711190" target="_blank">Obaj odpoczywają po ataku kiboli - fizycznie i psychicznie</a>, a ich prawnicy analizują, czy możliwe jest rozwiązanie kontraktów z winy klubu. Vukovicia czeka ciężkie zadanie, przekonania ich by mimo tego skandalu pozostali w Legii. Legia - Radomiak. Luquinhas i Emreli zagrają? - Czy jest nadzieja, że Luquinhas lub Emreli zagrają z Radomiakiem? Jeżeli chodzi o zawodników nieobecnych, to jest ich dużo więcej niż dwóch. O nich nie chciałbym rozmawiać, nie miałem czasu, aby się nad nimi zastanawiać. Jest z kolei dużo więcej piłkarzy, którzy są dostępni. Musimy patrzeć, kogo możemy wykorzystać na murawie. Mam swoją narrację i sposób rozmowy z piłkarzami. Pewnych rzeczy nie wypada nawet cytować. Jesteśmy teraz przed meczem z Radomiakiem i najwięcej mówiłem o tym, co przed nami, czyli ostatnim spotkaniem w tym roku. Zwróciłem uwagę na to, aby zawodnicy spróbowali zebrać wszystkie siły na niedzielną rywalizację. Wiem, że po zimowym obozie ta drużyna będzie wyglądała zupełnie inaczej. Teraz musimy zebrać się w tym trudnym momencie i wyciągnąć z tej końcówki tyle, ile się da - zdradził Vuković. Istota kibicowania - wsparcie praktycznie zawsze Serb przyznał, że miał wrażenie, jakby mecz z Zagłębiem rozgrywany był na wyjeździe. Zamiast dopingu jego piłkarze wysłuchiwali wyzwisk. - Jak się gra w takiej sytuacji, kiedy - delikatnie mówiąc - kibice nie pomagają? To są zdecydowanie najtrudniejsze chwile dla piłkarza. Kibice potrafią wywrzeć presję na własny zespół. Moim zdaniem, to droga do tego, aby wrzucić swoją drużynę w dół. Działań autodestrukcyjnych nigdy nie przyjmę do wiadomości. Od jakiegoś czasu jestem kibicem Legii, a całe życie - Partizana Belgrad, co każdy wie. I Partizan potrafił też, w swojej historii, grać w finale Pucharu Mistrzów, ale i ocierać się o spadek. Dla mnie istotą kibicowania jest wsparcie praktycznie zawsze. Jako kibic nie mam innego podejścia, dlatego mam też prawo nie rozumieć innego podejścia od strony kibiców. Niezadowolenie jest na miejscu. Ale teraz przed nami wybór: czy chcemy Legii w dole, czy w górze. Jak chcemy w dole, to może się tam znaleźć - gorzko zauważył Vuković. Trener Legii uważa, że jego zespół w meczu z Zagłębiem pokazał charakter. Piłkarze nie zlękli się kibiców i zagrali tak, jak tego od nich oczekiwał. - Trzeba brać pod uwagę obecny moment i to, że nie jest łatwo być dziś wśród jedenastu zawodników Legii i wyjść na stadion. Wiadomo, że pielęgniarki mają trudniej, ale sportowiec znajdujący się w takiej sytuacji, jak piłkarz Legii, musi mieć w sobie trochę więcej charakteru, aby podołać temu wszystkiemu, co jest dookoła. Gratuluję za to zawodnikom. Oceniam i będę oceniał tę drużynę za to, co będzie robiła w następnym czasie. Na pewno można wymagać od niej dużo więcej, niż pokazała w tym meczu. Ale też gratulacje za to, co widziałem - powiedział Vuković.