<a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/legia-warszawa-wisla-krakow,498">ZOBACZ ZAPIS RELACJI NA ŻYWO!</a> - Byliśmy świadkami bardzo dobrego spotkania jak na polską ligę. Przed meczem życzyłem sobie - bez względu na wynik - żeby były bramki, emocje. Często takie mecze nie odzwierciedlają oczekiwań. To był hit jesieni. Piłkarze usatysfakcjonowali kibiców. Jeśli chodzi o przebieg, to było dużo alternatyw - miała momenty Wisła, miała je Legia. Najbardziej cieszy, że potrafiliśmy odrobić straty w meczu z Wisłą. W meczu z mistrzem Polski to ciężkie zadanie - nie krył Urban. - Było widać, że jesteśmy zespołem, który czuje się dużo lepiej w ataku. Mieliśmy kłopoty w obronie, ale w ataku szło dobrze, bo mamy w zespole więcej ofensywnych piłkarzy. Osobiście mogłem dojść dzisiaj do wniosku, że Wisła przewyższa nas doświadczeniem. Ale to oczywiste, wystarczy spojrzeć na kartoteki zawodników z Krakowa. Cieszymy się z trzech punktów. Gdyby Wisła dzisiaj wygrała, to kto wie, czy nie powtórzyłaby się sytuacja z zeszłego sezonu - zastanawiał się szkoleniowiec Legii. - Nie graliśmy dwoma napastnikami, tylko 1-4-1-1. Bartek Grzelak może grac na pozycji napastnika i często pełnił taką rolę. Chciałem, żeby Bartek znalazł się między pomocą a Chinyamą. Stać go na dobrą grę, chociaż wiem, że Bartek nie ma sił na 90 minut. Skuteczność miała duży wpływ na wynik. Mógł on być inny. Czasem my też marnowaliśmy sytuacje. Brakowało szczęścia, lub jakości - tłumaczył. - Wiedziałem po meczach reprezentacji, że Roger może być zmęczony. Dlatego przed starciem z Wisłą dałem mu odpocząć. Odpocznie też w następnym meczu, bo ma cztery kartki. Licząc z dzisiejszym spotkaniem w 40 dni zagramy 11 spotkań spotkań - łapie się za głowę Jan Urban. - Pod względem piłkarskim był to polski klasyk, ale szkoda, że nie było oprawy. Zauważyłem podział wśród kibiców na tych, którzy chcieli dopingować i na tych, którzy nie chcieli tego robić. Czekamy, kiedy się to skończy - nie ukrywa Urban. Michał Białoński, Warszawa