Panie Prezesie, zbliża się mecz z Jagiellonią, a w Białymstoku gorąco - Kamil Grosicki oskarża Legię o ograniczanie możliwości rozwoju kariery zamieszczając klauzulę o zakazie grania przeciwko Legii. Jak Pan to skomentuje? Mirosław Trzeciak, wiceprezes Legii Warszawa: Po pierwsze, Legia nie zabrania piłkarzowi grać przeciwko niej. Klauzula mówi tylko o tym, że jeżeli Grosicki wystąpi przeciwko Legii, to Jagiellonia jest zobowiązana do zapłaty dodatkowo kwoty 50.000 zł. To jest wyłącznie sprawa Jagiellonii. Jeżeli uznaje, że jego występ jest wart takiej kwoty, to zawodnik zagra. W Białymstoku twierdzą, że klauzula zabraniająca zawodnikowi występu jest nielegalna w świetle przepisów PZPN. - I mają rację. Gdyby taka klauzula zabraniająca znalazła się w kontrakcie, zawodnik mimo tego mógłby zagrać przeciwko Legii. Jednak tam takiej klauzuli nie ma. Jest umowa pomiędzy klubami, która mówi, że mogą skorzystać z usług zawodnika we wszystkich meczach rundy wiosennej oprócz meczu z Legią za kwotę wypożyczenia - notabene bardzo niską - natomiast jeżeli zawodnik ma zagrać w meczu przeciwko Legii, to Jagiellonia jest zobowiązana do zapłacenia dodatkowej kwoty i to wszystko. Wiele klubów korzysta w polskiej lidze z takich zapisów. I bez wątpienia jest ona skuteczna. Wiemy, jakie orzeczenie Wydziału Gier PZPN ma na myśli Jagiellonia, ale ten, kto jej doradził w ten sposób, naraża ją na poważne konsekwencje. To skąd takie oburzenie zawodnika i oskarżanie Legii? - Kamil - mam wrażenie- traci czasami kontakt z rzeczywistością. W czasie pobytu w Legii nie tylko opiekowaliśmy się nim, jak żadnym zawodnikiem w historii tego klubu. To pożyczył od klubu znaczną kwotę na spłatę swoich zobowiązań, z której nie rozliczył się do dnia dzisiejszego. W czasie jego pobytu w Legii osobiście zajmowałem się jego najdrobniejszymi sprawami prywatnymi, cały sztab szkoleniowy oraz osoby zarządzające klubem spędzały długie godziny na debatach, jak pomóc zawodnikowi i spotkaniach z psychologami. Klub przez cały pobyt zawodnika w Legii opłacał mu specjalistów, wysłał do najlepszego ośrodka, który miał mu pomóc w jego problemach. W momencie, gdy wraz menadżerem uznaliśmy, że najlepszy dla zawodnika będzie wyjazd do Szwajcarii, Legia nie robiła żadnych przeszkód. Kamil błagał nas, abyśmy pozwolili mu wyjechać. Zgodziłem się głównie ze względu na jego bezpieczeństwo. Na miejscu Kamila wstyd byłoby mi powiedzieć złe słowo o Legii. No, ale cóż - jak widać na wdzięczność nie należy nigdy przesadnie liczyć. Mimo wszystko zawsze będę życzył temu chłopakowi jak najlepiej. Wojciech Kowalczyk zarzucił Legii, że Jan Mucha zapłacił karę finansową za krytykę polityki transferowej klubu. Czy to prawda - Jan Mucha nie zapłacił ani grosza za tę wypowiedź. Po jego wypowiedzi o tym, że klub niewłaściwie prowadził negocjacje z jego kolegami (zwłaszcza z Aleksandarem Vukoviciem - przyp. red.) i dlatego nie zostały zawarte kontrakty Jan Mucha został wezwany na zarząd i zapytany co wie na temat szczegółów negocjacji klubu z Aleksandarem Vukoviciem i Edsonem, że publicznie ocenia sposób negocjacji i ich efekty. Usłyszeliśmy, że nie zna szczegółów negocjacji, ale chciał wesprzeć swoich kolegów, bo wie jak trudno negocjuje się z klubem. Został upomniany i przypomniano mu, że jest pracownikiem klubu i zobowiązał się w kontrakcie do niewypowiadania się w negatywny sposób na temat swojego pracodawcy. A każdej opinii jego wysłuchamy w rozmowie osobistej, jeżeli tylko będzie chciał ją wyrazić. Rozmawiałem z Jankiem wielokrotnie, on rozumie że postąpił niefortunnie. To, że piłkarze przychodzą i odchodzą jest w piłce zupełnie naturalne. Najważniejsze, aby ci, którzy są, stanowili jedną drużynę. Ja zawsze będę Janka bronił, a jeśli coś mi się w nim nie spodoba to powiem mu to w cztery oczy. To skąd tak wiedza Kowalczyka? - Nie wiem. Może gorzej sypia i miesza mu się rzeczywistość ze snem?