- Ważne jest dla nas ponowne przyciągnięcie atrakcyjnych przeciwników do Pragi jesienią - nie ukrywa trener Jindřich Trpišovský przed czwartkowym meczem. - Po raz kolejny czeka nas silny przeciwnik, mistrz swojego kraju, polski hegemon - dodał szkoleniowiec Slavii. - Chcieliśmy Ligi Mistrzów, w której niestety nie zagramy - dodał Lukáš Masopust, jeden z najbardziej doświadczonych piłkarzy mistrza Czech. - Doskonale wiemy, jak ważne czekają nas mecze. Z drugiej strony: żebym czuł z tego powodu szczególną presję? Nie za bardzo - dodał. Czesi liczą korony stracone przez odpadnięcie z Ferencvarosem. Slavia mogła zarobić 400 mln koron, gdyby awansowała do Ligi Mistrzów. Za przejście Węgrów miałaby już na koncie 130 mln. Za awans do Ligi Europy otrzyma jedynie 95 mln, a jeśli odpadnie z Legią to 75 mln. Dla Czechów to mała różnica i stąd brak większej presji przed meczami z Legią. - Jednak jest to dla nas ważne również z innego punktu widzenia - mówił Trpišovský. - W ciągu ostatnich trzech lat udało nam się zajść daleko w Lidze Europy, graliśmy nawet w ćwierćfinale, spotykaliśmy się z dużymi zespołami i chcemy tego ponownie doświadczyć. Chcemy, żeby wielkie mecze wróciły na nasz stadion - przyznał. - Koncentrujemy się tak bardzo, jak to możliwe. Wierzę, że awansujemy - mówi Masopust. - Bonusem jest to, że wraca do nas Honza Bořil, który od tygodnia trenuje na pełnych obrotach - cieszy się trener. - Krmenčík, Ševčík, Olayinka, Plavšič, oczywiście nie zagrają, bo leczą długotrwałe kontuzje. Straciliśmy też Kuchtę, któremu odnowił się dawny uraz. Schranz był ostatnio chory. Ale w Slavii mamy bardzo szeroki i wysokiej jakości skład. Zawsze tęsknisz za niektórymi graczami w niektórych częściach sezonu, nigdy nie masz ich wszystkich. Na pewno zbierzemy mocną jedenastkę z dodatkowymi opcjami zmiany w trakcie meczu - zapowiedział trener Slavii. asz