Trener Czesław Michniewicz mówił, że Legia zaczęła mecz bardzo źle. - Straciliśmy gola po dalekim wybiciu bramkarza, ale na szczęście dla nas sędziowie sprawdzili i dopatrzyli się spalonego. Nie wiem, na ile był duży, ale ta akcja stanowiła dla nas spore ostrzeżenie. Nie krył, że w pierwszej połowie Warta sprawiała legionistom sporo problemu. - Pojawiły się jednak okazje, w tym doskonała akcja Muciego, gdy obił słupki. Z boiska tego nie widziałem, ale potem dowiedziałem się, że był tam rykoszet. Gole padły, gdy wykorzystaliśmy przestrzeń. Rafa Lopes lubi takie sytuacje jak ta, po której padł gol. Wiedzieliśmy jednak, że po przerwie trzeba jak najszybciej zdobyć drugą bramkę, nie bronić wyniku. To się szybko udało po fantastycznej akcji Lopesa. Legia Warszawa unieszkodliwiła Wartę Poznań Pytany o zmianę Ernesta Muciego, dodał, że Albańczyk grał świetnie, ale zgłosił niedyspozycję i poprosił o zmianę. - Nie wiem, co mu jest. Nie chcę się bawić w lekarza, bo ostatnio po meczu z Wartą się bawiłem i kiepsko się to skończyło. To jednak chyba nic poważnego - stwierdził. - Wszedł Luquinhas, który ostatnio nie trenował z zespołem, lecz biegał po gabinetach fizjoterapeutów. - Sporo akcji indywidualnych mogło się zakończyć lepiej - dodał trener Michniewicz. - Nie radziliśmy sobie z dalekimi wyrzutami z autu, Warta miała swoje sytuacje po stałych fragmentach gry, to było niewygodne dla nas. Ona umie to robić i gdy masz za rywala tak grający zespół, nie jest łatwo. Trener Piotr Tworek stworzył Zielonego Potwora - przyznał. - Prosiłem zespół, żeby z Wartą nie walczyć tylko o pierwszą piłkę, ale o drugą także, bo to jest największe zagrożenie. Udało się je wyeliminować - dodał. - Warta jest mistrzem zdobywania goli po kontratakach i stałych fragmentach gry, więc tego się wystrzegaliśmy. Trenowaliśmy też, żeby wychodzić spod pressingu piątki zawodników Warty. Reszty jej atutów nie podam, niech inni trenerzy sami się męczą.